6 czerwca 1944 r. legenda fotoreportażu Robert Capa (Endré Ernő Friedmann) razem z wojskami alianckimi wziął udział w operacji Overlord. Fotograf wylądował w Normandii ze sprzętem fotograficznym zamiast karabinu – miał przy sobie m.in. niezawodny aparat marki Contax. W atmosferze działań błyskawicznych powstały fotografie, które przeszły do historii, ale niewiele brakowało, żeby tak się nie stało.
Naświetlone filmy zostały ekspresowo wysłane do Londynu, by jak najszybciej ukazały się w magazynie „Life”, z którym Capa współpracował. Z powodu niesłychanego pośpiechu laborant pracujący w redakcyjnej ciemni podczas suszenia negatywów… przegrzał je, uszkadzając emulsję. Przetrwało jedynie 11 klatek (tzw. The Magnificent Eleven), które stały się świadectwem poświęcenia i zwycięstwa wojsk alianckich, okupionego licznymi stratami. Przetrwał także klarowny obraz reportera kształtowany takimi postawami, który wciąż mamy zakodowany w naszych głowach. To obraz człowieka pozbawionego strachu, relacjonującego z pierwszej linii frontu – ze wszystkimi tego konsekwencjami. To także obraz fachowca, któremu ufamy – trochę podświadomie i pomimo pojawiających się opinii czy twierdzeń, że mit Roberta Capy, a tym samym mit nieustraszonego fotoreportera, był przez lata koloryzowany i świadomie podkręcany. W historii fotografii i myśleniu ludzi przetrwały jednak rozmazane, emocjonalne i dynamiczne czarno-białe kadry, ukazujące mrok tamtych wydarzeń.
W 2024 r. artysta konceptualny Phillip Toledano postanowił za pomocą AI wygenerować swoją wizję rzekomo zniszczonych zdjęć Capy, podkreślając przy tym, że nie chodzi o sam utracony zapis D-Day, a bardziej o to, jak przekonująco możemy odtworzyć przeszłość i co to oznacza dla teraźniejszości. Seria obrazów wygenerowanych przez AI, zatytułowana „We Are At War”, została wydana w formie stylizowanej na rok 1944 gazety z artykułami i reklamami wygenerowanymi przez sztuczną inteligencję. Dodatkiem do gazety jest karta przypominająca stykówkę ze zdjęciami ze zniszczonej rolki filmu Capy.
Możemy potraktować pracę Toledano jako fabularyzowany zapis tego wydarzenia historycznego i odczytywać tę publikację jak klasykę kina, czyli np. film „Najdłuższy dzień” w reżyserii Darryla Zanucka i Bernharda Wicki, ale możemy także zadać sobie pytanie: co to właściwie oznacza? Jakie to ma znaczenie dla odczytu obrazu fotograficznego, któremu nadal mocno ufamy i który traktujemy jak zwierciadło rzeczywistości, nawet w przypadku braku stuprocentowej pewności, że to, co widzimy, i to, co znamy, jest prawdą?
Może (a właściwie powinna) zapalić się nam czerwona lampka, szczególnie w przypadku współczesnej łatwości tworzenia takich obrazów i wykorzystania ich do prób budowania alternatywnej rzeczywistości, formowania mającej niewiele wspólnego z prawdą nowej „polityki historycznej” czy siania dezinformacji za pomocą fakenewsów. Taka kreacja nie będzie miała wiele wspólnego z relacją reportera z pierwszej linii frontu ani z obrazem twórcy, któremu ufamy, nawet mimo wątpliwości.
Doktor Adrian Wykrota
WPA UAM w Kaliszu