Wersja kontrastowa

Wielkie Dyktando Poznańskie UAM (wideo)

UAM szukał mistrza ortografii wśród poznaniaków!

Mieszkańców Poznania i okolic sprawdzili swoje ortograficzne umiejętności podczas pierwszej edycji Wielkiego Dyktanda Poznańskiego UAM. Autorem dyktanda i Przewodniczącym Jury konkursowego był prof. Jarosław Liberek, kierownik Poradni Językowej UAM, który przygotował specjalny tekst o Uniwersytecie. W dyktandzie wzięło udział osób. 

Zwycięzcą został Pan Tomasz Malarz, który dyktando napisał bezbłędnie. Reszta podium nie była gorsza. Dwa błędy popełnił Pan Marek Szopa (II miejsce), a trzy Pan Arkadiusz Kleniewski.

Trzech pierwszych Mistrzów Ortografii, poza tytułem, otrzymało nagrody rzeczowe w postaci czytników e-booków. W oczekiwaniu na wyniki, uczestnicy mieli okazję zwiedzić Collegium Maius z przewodnikiem.

Serdecznie gratulujemy! 

 

Przedstawiamy Wam tekst dyktanda (nie było łatwo): 
 

Duch UAM-u

    Pięćdziesięciotrzyipółletni Ambroży, ultrapostępowy pół Polak, pół Francuz, był superdetektywem, który od ćwierćwiecza węszył tu i ówdzie, aby wytropić ducha UAM-u. Gwoli ścisłości zauważyć by trzeba, że chcąc być Sherlockiem Holmesem, wszczął śledztwo z powodów nader merkantylnych. Łaknął pieniędzy jak kania dżdżu, gdyż jego żołądek grał żałobny marsz w tonacji A-dur niemalże codziennie. Ponieważ należał do nocnych marków, zaczął przesiadywać do rana w archiwach. Zaparzywszy sobie w złocistopomarańczowej minifiliżance cappuccino, myszkował w zakurzonych księgach, ale ducha nie znalazł. Potem wespół ze znaną vlogerką Żanetą, która pracowała w MON-ie jako PR-owiec [piarowiec], przekopał poznańskie ogrody. Szukał wśród takich Bogu ducha winnych roślin, jak wilczomlecz obrzeżony, przegorzan pospolity, żagwin ogrodowy, marek kucmerka i ostruda. W nocy zajechał nawet rzężącym rzęchem pod ławeczkę Heliodora Święcickiego stojącą przed Collegium Minus i sprawdził teren, lecz na ślad ducha nie trafił, a przepłoszył tylko siedzące na pierwszym rektorze ptaki: dzierzbę czarnoczelną, uhlę garbonosą, hubarę i jerzyka. Któregoś dnia jego niedoszła żona Boguchwała, pracująca w college’u [collège’u] obok meczetu Sułtana Hassana w Kairze, zdradziła mu podczas gadu-gadu przez Skype’a, którego używała zamiast komunikatora Gadu-Gadu, że duch UAM-u widziany był nie dawniej jak przedwczoraj nieopodal Cieśniny Gibraltarskiej lub cieśniny Bosfor łączącej morze Marmara z Morzem Czarnym. Niemożebnie rozdrażniony Ambroży wpadł w rozpacz jak beksa-lala i porzucił krotochwilne mrzonki o złapaniu ducha Uniwersytetu. Doszedł do wniosku, że napisze tragikomedię o swoim praszczurze, zabójczo przystojnym szwoleżerze armii napoleońskiej, a jeśli i to mu nie wyjdzie, zacznie zarządzać toi toiem w parku Wilsona. Tymczasem rektor, wysyłając list na poste restante [wym. post restãt a. post restant], zaprosił ducha na inaugurację, a niewymownie zadowolony duch potwierdził, że niezawodnie przyjdzie.

 

teksty dyktanda przygotował: prof. UAM dr hab. Jarosław Liberek
Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej UAM

 

 

Nauka Ogólnouniwersyteckie

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.