Wersja kontrastowa

Simon Crowhurst. Między elastycznością a sformalizowaniem

Simon Crowhurst, fot. Adrian Wykrota
Simon Crowhurst, fot. Adrian Wykrota

Simon Crowhurst, kierownik laboratoriów Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu w Cambridge, gościł w listopadzie na UAM w ramach projektu CAM-UAM-BRIDGE 1, dotyczącego transferu dobrych praktyk (program IDUB), prowadzonego przez prof. Witolda Szczucińskiego. Odwiedził laboratoria na WB, WNGiG i WCZT, a także wygłosił wykład otwarty na temat zarządzania laboratoriami. Z naukowcem rozmawia Ewa Konarzewska-Michalak.

 

Co, pana zdaniem, jest najważniejsze w zarządzaniu laboratoriami?

To dobre pytanie. Sądzę, że ważna jest struktura, ale jeszcze ważniejsze są relacje i zaufanie między ludźmi. Personel musi umieć wyjaśnić zasady współpracy i bezpiecznego użytkowania sprzętu osobom, korzystającym z laboratorium. To jak z parzeniem herbaty - oprócz składników, takich jak listki i gorąca woda, potrzebni są też ludzie, którzy doradzą, jak ją najlepiej przygotować. Powiedziałbym, że wzajemne zrozumienie jest sednem dobrej komunikacji.

 

Jakie różnice dostrzega pan w funkcjonowaniu laboratorium na Cambridge i na UAM? Jakie są pana wrażenia po wizycie na naszej uczelni?

Jestem pod wielkim wrażeniem. UAM ma nową, bardzo przestrzenną infrastrukturę. Natomiast w Cambridge pracujemy w budynkach, liczących kilkaset lat, które są ciasne i trudne w utrzymaniu. Czasem trudno jest nam pomieścić cały sprzęt i materiały do badań. Na szczęście te wiktoriańskie budynki są niezwykle wytrzymałe i solidne. Nie obawiamy się, że podłoga się zarwie, nawet gdy trzymamy ciężki sprzęt na najwyższych piętrach. Na UAM macie wspaniałe, nowoczesne budynki. Gdy wszedłem do laboratoriów, powiedziałem: wow, jakie przestronne pomieszczenia! Trochę ich wam zazdroszczę. Ale my też staramy się iść z duchem czasu - część uniwersytetu przeniesiono do nowego budynku. Czerpiemy jednak z tradycji, nie odcinamy się od długoletnich doświadczeń, dzięki czemu budujemy oryginalną wartość. Jestem przekonany, że to, co dzieje się na UAM, również odzwierciedla duże doświadczenie ludzi, którzy pracują na wydziałach.

 

A jak to wygląda, jeśli chodzi o organizację?

Cambridge jest jednym z brytyjskich uniwersytetów zorganizowanych w koledże. To trochę wygląda jak w Hogwarcie, gdzie uczniowie mieszkają w domach takich, jak Griffindor, Slytherin. Również relacje skupiają się wokół koledżów, ludzie razem pracują, prowadzą projekty. Najbardziej wyróżniającą cechą pracowników Cambridge jest poczucie zakorzenienia w historii. Tu przecież pracował Newton oraz wielu innych wielkich odkrywców; wiemy, że jesteśmy częścią procesu, który trwa od dawna, jesteśmy jedną drużyną. Rywalizujemy ze sobą, ale jednocześnie potrafimy współpracować. Struktura koledżów i bardzo długa historia to cechy wyróżniające Cambridge.

 

Czego możemy nauczyć się z doświadczeń Cambridge w zarządzaniu laboratoriami?

Myślę, że właściwie niektóre procedury na UAM są lepiej realizowane niż w Cambridge, są mniej staroświeckie. U nas pewne rzeczy powinny być bardziej sformalizowane. Oczywiście potrzebujemy elastyczności, ale nie do końca takiej, jaką mamy u nas, która w dużej mierze opiera się na zrozumieniu i zaufaniu między badaczami a personelem technicznym. Brakuje procedury przekazywania informacji między różnymi pracownikami, co
jest obciążone ryzykiem błędu. Sądzę, że bardzo ważna, ale też trudna do utrzymania, jest równowaga między elastycznością a sformalizowaniem. Zawsze będzie napięcie między tymi dwoma dążeniami, ale to istotne, by oba kierunki współgrały ze sobą. Chciałem dodać, że bardzo się cieszę z wizyty w Poznaniu. Jestem pełen pomysłów po spotkaniach na UAM. Na pewno podzielę się swoimi wrażeniami po powrocie do Cambridge.

 

Zobacz też: Prof. UAM Witold Szczuciński. Publikować lepiej i więcej

Nauka Wydział Nauk Geograficznych i Geologicznych

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.