Prof. Marcin Gmys. Chiński fortepian

 

Subiektywnie o XIX Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie 

 Do tegorocznego, stojącego na niezwykle wysokim poziomie, Konkursu Chopinowskiego zakwalifikowano 84 uczestników, w tym aż 29 reprezentantów Chin. Organizatorzy przewidzieli szereg nowinek regulaminowych, z których największa polegała na tym, że w finale przed wykonaniem koncertu z orkiestrą, w obecności siedzących już na estradzie filharmoników, pianista grał solo najbardziej wyrafinowany interpretacyjnie utwór Chopina – Poloneza-Fantazję. W tym roku, również po raz pierwszy, funkcję przewodniczącego jury powierzono niepolskiemu muzykowi – zwycięzcy konkursu z 1970 roku, Garrickowi Ohlssonowi (USA), a liczbę jurorów z naszego kraju, zasiadających w 17-osobowym składzie, zredukowano z siedmiorga do pięciorga. Obie te decyzje wywołały falę krytyki ze strony środowisk nastawionych propatriotycznie. Ale czy słusznie? 

 

Pomijając pechowe wyeliminowanie już w pierwszym etapie chorującego w dniu występu Mateusza Dubiela, przejście jedynie czterech (z trzynaściorga) pianistów z Polski do drugiego etapu nie było szczególnie zaskakujące. Zważywszy, że tak naprawdę liczy się dopiero obecność w finale, żadna katastrofa się nie wydarzyła. Przecież najlepszy z Polaków w 2021 roku, Jakub Kuszlik, zdobył 4. nagrodę i nagrodę specjalną za najlepsze wykonanie mazurków, a teraz do historycznych sukcesów dopisaliśmy 5. nagrodę 25-letniego Piotra Alexewicza, wyróżnienie mazurków wykonanych przez 19-letniego Jehudę Prokopowicza (nie wszedł do finału) oraz ballady przez 28-letniego Adama Kałduńskiego (nie wszedł do III etapu). Biorąc pod uwagę obserwowalny od ponad trzech dekad głęboki kryzys młodej polskiej pianistyki, znaczony brakiem sukcesów na ważnych konkursach zagranicznych poza Chopinowskim – triumf Rafała Blechacza w 2005 nie powinien nas zwieść – można powiedzieć, że przy osłabionym wpływie polskich jurorów XIX edycja jedynie potwierdziła smutne status quo

 

Zwycięstwo powracającego do Warszawy po 10 latach Amerykanina Erica Lu (zdobył on już 4. nagrodę w XVII Konkursie), pianisty bardzo dobrego, ale nie elektryzującego, do tego rażącego często brzydkim, agresywnym dźwiękiem (co słychać było w sali, ale już niekoniecznie w streamingu, sztucznie wyrównującym szanse wszystkich rejestrowanych muzyków), dla większości obserwatorów okazało się niemiłym zaskoczeniem. Pytanie kluczowe brzmi: czy prawie 28-letni Eric Lu, artysta o ugruntowanej w ostatniej dekadzie karierze międzynarodowej (ma lukratywny kontrakt płytowy z Warner Classics!), istotnie wniesie świeży powiew do światowej pianistyki i pomoże Konkursowi Chopinowskiemu, najważniejszej turniejowej rywalizacji w muzycznym świecie, utrzymać swoją pozycję? Opublikowana ostatnio punktacja pokazała, że ten artysta o chińskich korzeniach wyprzedził swego młodszego o prawie 8 lat i faworyzowanego rywala, Kanadyjczyka Kevina Chena (też Chińczyka z pochodzenia), o zaledwie 0,27 punktu w skali 0-25. Wielka szkoda, że górę wzięła bezduszna arytmetyka, a jurorzy, co przyznał Garrick Ohlsson, dłużej rozważali nieprzyznanie pierwszej nagrody (to byłby dopiero skandal!) niż ogłoszenie zwycięzcą geniusza z Kanady. 

 

Czytaj też: Stulecie muzykologii

Absolutnym objawieniem XIX Konkursu okazała się zaledwie 16-letnia Chinka Tianyao Lyu, od marca 2024 roku ucząca się w ramach kursów przygotowawczych na studia w poznańskiej Akademii Muzycznej u prof. Katarzyny Popowej-Zydroń. Tianyao, pieszczotliwie w Poznaniu nazywana Marysią, już po pierwszym etapie była po cichu typowana nawet do zwycięstwa, ale ostatecznie zajęła „tylko” 4. miejsce ex aequo z 31-letnią, znakomitą Shiori Kuwaharą (obie zostały ocenione minimalnie niżej od brązowej medalistki, poetyckiej 26-letniej Chinki Zitong Wang). Na szczęście Lyu otrzymała także nagrodę specjalną za najlepsze wykonanie koncertu z orkiestrą, bo jako jedyna z grona finalistów (mimo najskromniejszego doświadczenia w kontaktach z dużymi zespołami!) potrafiła narzucić własne pomysły interpretacyjne niemrawym filharmonikom narodowym.  

 

Jeśli pominąć gorączkę medialną panującą wokół XIX Konkursu i na chłodno zastanowić się, które z utrwalonych wykonań ma szansę trwale zapisać się w historii chopinistyki, postawiłbym najpierw na epokowe, pierwsze w blisko stuletnich dziejach konkursu wykonanie kompletu 12 Etiud op. 10 przez Kevina Chena, którym zdetronizował on dokonane ponad 50 lat temu studyjne (!) nagranie Maurizia Polliniego, zwycięzcy Konkursu Chopinowskiego sprzed sześciu i pół dekady. Do pary wybrałbym również interpretację Koncertu e-moll zaproponowaną przez Tianyao Lyu. Chyba już teraz możemy się zacząć dyskusję, czy jej kreacja Koncertu op. 11 nie jest przypadkiem bardziej elektryzująca od wykonań tego arcydzieła, które wyszły spod palców tak pamiętnych triumfatorów Konkursu, jak Martha Argerich (1965), Krystian Zimerman (1975), Stanisław Bunin (1985), Rafał Blechacz (2005) czy Bruce Liu (2021).  

 

Prof. Marcin Gmys  

 

p.o. Dyrektora Instytutu Muzykologii UAM