Pani Dominiko, urodziła się pani w Olsztynie. Tam spędziła większość życia. Czym skusił panią UAM?
– W 2017 roku, gdy szłam na studia, mój wybór był oczywisty. Wynikał z faktu, że UAM miał najlepszą w Polsce polonistykę. Przy wyborze uczelni ważne było dla mnie jeszcze jedno rozwiązanie: Best Student Grant. Żadna inna uczelnia nie oferowała takiego programu, który pozwalałby już na pierwszym roku prowadzić własne badania naukowe. Może to trochę pyszne, ale już w liceum pomyślałam sobie, że warto spróbować.
Co pani dał Best Student?
– To jedno z kilku rozwiązań, które młodym studentom pragnącym działać naukowo dają bardzo wiele. Same chęci nie wystarczą i potrzebne są takie rozwiązania instytucjonalne jak właśnie Best Student. Gdy student pierwszego roku jest zaproszony, by zgłosić swój pierwszy projekt badawczy, znaleźć opiekuna, który mu pomoże, a w przypadku dobrej oceny zdobywa środki finansowe na pracę badawczą, to jest to ogromna szansa! Przed studentem pierwszego roku otwiera się możliwość na przykład publikacji wyników pracy badawczej czy wyjazdu na kwerendę naukową.
Pani opiekunem została…?
– Profesor Agata Stankowska-Kozera, miałam ogromne szczęście. Temat dotyczył „Światopoglądu ironii w liryce Marcina Świetlickiego”.
Dlaczego akurat on, dlaczego Świetlicki? Barbarzyńcy są pani najbliżsi?
– Nauczycielka w liceum nie chciała mu poświęcić więcej czasu i byłam z tego powodu bardzo zła (śmiech). Jest jednym z najbardziej znanych głosów swego pokolenia. Jakoś zawsze ciągnęło mnie do tych „Nowych dzikich”. Lubiłam tę poezję, jej niepokorność i subwersywność. Ironia w jego liryce była pojęciem, które chciałam zrewidować. To była łatka przyklejana Świetlickiemu jako wielkiemu ironiście, który potrafi tylko drwić.
Dziekan Tomasz Mizerkiewicz nagrodził też pani pracę „O dwóch Leopolitach”.
– To była praca licencjacka, za którą zdobyłam pierwszą nagrodę na WFPiK. Była ona kontynuacją naukowych poszukiwań w tej samej relacji mistrz – uczeń. Profesor Stankowska natchnęła mnie do swego rodzaju działania rewizjonistycznego. Zwykło się bowiem mówić, że mistrzem Herberta jest Henryk Elzenberg. Moja tutorka spowodowała, że powiedziałam – sprawdzam. Okazało się, że równie ważna dla Herberta była Izydora Dąmbska, u której poeta pobierał nauki. W swojej refleksji chciałam przywrócić miejsce Dąmbskiej i wskazać, że jest kilka pojęć w twórczości Herberta, które mogły się ukształtować pod wpływem filozofki. Myśl o niej doprowadziła mnie z kolei do kolejnego tematu, do Platona Herberta. Te badania realizuję dziś w ramach grantu Study & Research.
Studiuje pani w ramach MISHiS?
– Tak, ten tryb studiowania pozwala na samorealizację w zakresie, jaki najbardziej mnie interesuje. Mogę wybrać zajęcia z filozofii, socjologii, kulturoznawstwa… Od początku uczy się nas zasad pracy naukowej, pisania projektów badawczych czy wnioskowania w konkursach. Ten tryb studiowania, tak jak granty studenckie, oferuje bardzo dużo.
Czym jest dla pani Laur Studencki?
– Dla mnie to znak, że wybrałam dobrą drogę. Kiedy zaczynałam studia, myślałam, że muszę publikować jak najwięcej, by osiągnąć sukces. Już wtedy prof. Stankowska uczyła mnie, że najważniejsza jest jakość, a nie ilość. Odebrałam wówczas lekcję badawczej etyki. Ale pokusa uczestnictwa w „punktozie”, za którą idą liczne stypendia, była duża. Tym bardziej cieszy mnie Laur. To dla mnie potwierdzenie nauki prof. Stankowskiej. Za tą nagrodą stało, jak sądzę, przyjęcie mojego tekstu do jednego z najważniejszych czasopism literaturoznawczych – „Pamiętnika Literackiego”. To także kwestia pewnych wyborów: tekst w „Pamiętniku” czy kilka słabszych tekstów na przykład w monografiach pokonferencyjnych. Cieszę się, że ta droga została doceniona, bo „punktoza” nie służy ani młodym badaczom, ani nauce. „Laur” pozwala mi także wierzyć w możliwość zrealizowania kolejnych marzeń, tych związanych ze ścieżką akademicką.
Czytaj też: Anna Czombik. Chemia od zawsze