Od 2019 r. prowadzę – z narastającym pesymizmem – zajęcia z zakresu etycznych, społecznych i politycznych implikacji sztucznej inteligencji. SI stała się w tym czasie narzędziem służącym przede wszystkim poszerzaniu i utrwalaniu dominacji kapitalizmu cyfrowego, żerującego nie tylko na efektach pracy naszych rąk i umysłów, lecz także na naszych danych. Czy trend ten się zmieni, jeśli zaczniemy o SI rozmawiać w dojrzały sposób?
Społeczne wyobrażenia o SI opierają się dziś na narracjach produkowanych w Dolinie Krzemowej. Oligarchowie, tacy jak Elon Musk, Mark Zuckerberg czy Sam Altman, przekonali opinię publiczną i polityków, że SI to sprzyjający ludzkości postęp i wzrost produktywności. Niekiedy idą dalej, kreśląc transhumanistyczne wizje o umożliwionej przez SI kolonizacji przez ludzkość przestrzeni kosmicznej.
Wielu z nas daje się uwieść skromniejszym obietnicom: że SI zwiększy naszą własną produktywność. Wystarczy, byśmy nauczyli się korzystać sprawnie z narzędzi takich jak ChatGPT. Rzeczywistość jest, niestety, bardziej skomplikowana, a perwersja tych narzędzi złożona. Po pierwsze, powstają one w wyniku naruszenia własności intelektualnej, mimo iż kapitalizm głosi, że własność ta jest święta. Po drugie, ich tworzenie zużywa ogromne ilości energii, pogłębiając kryzys klimatyczny. Po trzecie, rzekomy wzrost produktywności nie sprawia, że mamy mniej pracy: wykonując nasze zadania szybciej, dostawać będziemy ich więcej. Po czwarte, im częstsza interakcja z SI, tym więcej danych przekazujemy korporacjom cyfrowym, powiększając własne zniewolenie.
Nie brak badań, które ukazują te i inne konsekwencje bezkrytycznego wdrażania SI. Charakterystyczne, że najważniejsze książki piszą o tym kobiety: „Broń matematycznej zagłady” Cathy O’Neil, “Automating Inequality” Virginii Eubanks czy „Wiek kapitalizmu inwigilacji” Shoshany Zuboff to pozycje obowiązkowe. Nawet jednak te autorki grzeszą obowiązkowym optymizmem: w konkluzji ich książek znajdziemy budzące nadzieję alternatywy, które miałyby sprawić, że SI zaczęłaby służyć całym społeczeństwom.
Ja pozostaję pesymistą. W obecnej postaci SI to technika możliwa tylko w konsekwencji kradzieży własności intelektualnej, katastroficznego dla klimatu zużycia energii oraz eksploatacji danych. Tak rozumianej SI nie da się naprawić, trzeba zreformować podstawy systemu społeczno-ekonomicznego, który technikę tę stworzył, a działa dziś w interesie technooligarchów. Dojrzała rozmowa o SI musi rozpocząć się od uświadomienia sobie tego faktu.