Wersja graficzna

Co trzeba zmienić w „ustawie 2.0” – przypadek habilitacji

Prof. Jerzy Marian Brzeziński

Redakcja „Życia Uniwersyteckiego” zapoczątkowała, głosem filozofa prof. Romana Kubickiego1, dyskusję nad dalszymi losami „wielkiej” (wedle przekonania jej autora, dziś już byłego ministra dra Jarosława Gowina) ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (zwanej też szumnie „Konstytucją dla Nauki” czy skromniej „ustawą 2.0”). 

 

Jednym z problemów wymagających solidnego – od strony prawnej – uregulowania i ustabilizowania jest kwestia statusu drugiego stopnia naukowego: habilitacji. Ministrowie – zwłaszcza ci z ambicjami reformatorskimi – też próbowali się z nim zmierzyć; mam na myśli Barbarę Kudrycką, Jarosława Gowina i Przemysława Czarnka. Środowisko było zaskakiwane kolejnymi „twórczymi” pomysłami legislacyjnymi, których wartość regulacyjna w odniesieniu do funkcjonowania nauki i kształcenia na poziomie akademickim była niezadowalająca. Ostatni z tej trójki ministrów prowadził zaś politykę jawnie wspierającą (też finansowo) inicjatywy umacniające instytucje paranaukowe powiązane z jego środowiskiem partyjnym (i wyznawaną przez nie ideologią antydemokratyczną) oraz uczelnie religijne. Wprowadzanie tych pomysłów w życie wymagało „majstrowania” przy ustawie. Nadszedł wreszcie czas, aby skutecznie powiedzieć: stop. 

 

Dlaczego taki wybór tematu mojego eseju? Przez dziesiątki lat habilitacja definiowała próg samodzielności naukowej pracowników uczelni i instytutów badawczych. Miała/ma wpływ na kształcenie przyszłych doktorów (art. 190: pełnienie funkcji promotora i recenzenta w postępowaniach doktorskich), udział w postępowaniach habilitacyjnych oraz pełnienie wyższych funkcji na uczelniach publicznych. To także warunek bycia członkiem RDN. Habilitacja ma, jeszcze, projakościowy wpływ (jeden istotny warunek: nie jest tylko naukową „wydmuszką”) na naukową kondycję uczelni akademickich. Zatem – jeżeli nie dokonamy niezbędnych projakościowych zmian w systemie prawnym – podpisuję się pod kasandryczną wizją końca habilitacji wedle E. Kulczyckiego i D. Jemielniaka2: „Habilitacja w Polsce kończy się nie hukiem, ale skomleniem: mimo szumnych zapowiedzi ministra Czarnka o przywracaniu jej prestiżu, wzrost liczby uprawnień doprowadza do hiperinflacji tego stopnia, a w dłuższej perspektywie – krachu”. 

 

Żeby jednak ta wizja się nie spełniła, potrzebna jest zmiana – nie tylko prawna, ale także mentalności całej społeczności akademickiej. Musimy zdecydować: czy chcemy dużo i byle jak, czy też mniej, ale za to dobrej jakości. Oby dyplom był dyplomem sensu proprio, a nie tylko zadrukowaną tekturką. Wyjście z czarnkowej zapaści ani nie nastąpi nagle, z dnia na dzień, ani nie będzie łatwe i powszechnie akceptowane. 

Kluczowe jest spełnienie trzech postulatów.  

Wyjście z czarnkowej zapaści ani nie nastąpi nagle, z dnia na dzień, ani nie będzie łatwe i powszechnie akceptowane 

 

Postulat 1. Dokonanie zmian w klasyfikacji dziedzin nauki i dyscyplin naukowych. 

Zacznijmy od przypomnienia, że listę dziedzin i dyscyplin podpisywał przewodniczący CK, a nie minister (zmieniła to minister Kudrycka). I jeszcze jedno: przewodniczący RDN powinien być wybierany – w głosowaniu tajnym – przez zgromadzenie jego członków. Dziś – nawet nie kierując się opinią członków RDN – jego przewodniczącego powołuje minister. Tak być nie powinno. Minister jest przede wszystkim politykiem, funkcjonariuszem partii, i wcale nie musi znać specyfiki środowiska nauki. Jakim ministrem (z nominacji partii) był dr hab. P. Czarnek, nie muszę przypominać.  

Minister Czarnek wprowadził rozporządzeniem z dnia 11 października 2022 roku zmiany w klasyfikacji dziedzin nauki i dyscyplin naukowych zaproponowanej przez ministra Gowina, który z kolei dokonał daleko idących korekt, znacząco „odchudzając” klasyfikację ogłoszoną przez minister Kudrycką. Jako trzeci zabrał głos minister Czarnek. I tak mamy teraz 9 dziedzin (w tym 2 jednodyscyplinowe) i 56 dyscyplin (Czarnek: 2022), a mieliśmy 7 dziedzin (w tym 1 jednodyscyplinową) i 43 dyscypliny (Gowin: 2018) oraz 22 dziedziny i 85 dyscyplin (Kudrycka: 2011).  

Poprawki ministra Czarnka należy odrzucić. Dlaczego? Po pierwsze, rozbudował – a moim zdaniem należało ją jeszcze bardziej skrócić – gowinowską klasyfikację. Po drugie, wprowadził, ulegając sugestiom episkopatu Kościoła katolickiego, nową dziedzinę nauki: „nauki o rodzinie”, która obejmuje tylko jedną (!) dyscyplinę o nazwie „nauki o rodzinie”. Uważam, że nie ma naukowego uzasadnienia dla tej decyzji. Zauważmy, że problematyka rodzinna podejmowana jest w badaniach naukowych prowadzonych przez psychologów, socjologów i pedagogów. Nie wymaga specjalnego wyróżniania – zwłaszcza motywowanego religijnie3. Nie powinniśmy się przejmować tym, co chciałyby Kościoły. Chociaż minister Kudrycka (odpowiadając na oczekiwania episkopatu) powołała „nauki o rodzinie”, które włączyła do dziedziny… nauk humanistycznych, a nie społecznych. Rozsądnie tedy postąpił minister Gowin, usuwając tę „samodzielną” dyscyplinę z klasyfikacji (tę tematykę włączył w zakres dyscyplinowy „nauk socjologicznych”). Podobnie nie widzę potrzeby wyodrębniania w dziedzinie nauk teologicznych dyscypliny naukowej „nauki biblijne”. Przecież nie tylko teologów interesuje Biblia jako wytwór kulturowy. 

 

Postulat 2. Przyznawanie uprawnień do nadawania stopni naukowych przez RDN (ocena jednostek w modelu peer review) – nie z automatu ewaluacyjnego. 

Ustawa powiązała – co przyniosło niezamierzony efekt inflacyjny – przyznawanie uprawnień (w jednym pakiecie!) doktorskich i habilitacyjnych jednostkom deklarującym prowadzenie badań naukowych w danej dyscyplinie naukowej (minimum 12 osób zatrudnionych w jednostce w ostatnim ocenianym roku – bez określenia ich statusu naukowego) z uzyskaniem oceny w przeprowadzonej w 2022 roku ewaluacji jakości działalności naukowej (art. 265-274). Po ogłoszeniu wyników okazało się, że liczba jednostek posiadających takie uprawnienia (w pakiecie: doktor plus doktor habilitowany) wzrosła z 619 (183 jednostki) do 970 (267 jednostek4). Po uwzględnieniu przez ministra części odwołań liczba beneficjentów wzrosła zaś aż do… 1073 jednostek5!!!  

Postulat 3. Wyznaczanie rady dyscypliny i wszystkich recenzentów (ale nie losowo) przez RDN. 

W trosce o obiektywizm (sic!) procedury wyznaczania kandydatów na recenzentów (wyeliminowanie ewentualnej stronniczości członków zespołów liczących po trzech przedstawicieli każdej dyscypliny należącej do danej dziedziny; jeżeli zaś dziedzina jest jednodyscyplinowa, to wówczas zespół liczy pięć osób) zespół „wskazuje co najmniej trzykrotność liczby recenzentów wyznaczanych przez RDN” (art. 240 ust. 1). Kolejność recenzentów na owej liście liczącej dziewięć osób jest ustalana losowo (via komputer). Recenzentami wskazanymi przez RDN jest pierwsza trójka z tej listy. Czwartym recenzentem jest osoba wskazana przez podmiot habilitujący (ta nie jest losowana!). Stosunkowo łatwo można ustalić listę dziewięciu kandydatów na recenzentów w dyscyplinach przyrodniczych czy ścisłych, a nawet w psychologii, gdyż większość poważnego dorobku naukowego publikowana jest w języku angielskim, w czasopismach o zasięgu światowym. Tak łatwo już nie będzie w większości dyscyplin humanistycznych, w których bardzo wysoko ceniona jest monografia i przeważa język polski publikacji. Trudniej też znaleźć, gdy pozostaniemy w kręgu specjalistów (którzy cieszą się „uznaną renomą, w tym międzynarodową”, art. 221 ust. 4), aż tylu kandydatów. Trzeba przecież uwzględnić nierównomierne nasycenie specjalistami w danej dyscyplinie naukowej czy nawet dziedzinie. Ponadto trzeba wziąć pod uwagę i to, że zdesperowani członkowie zespołu uzupełnią ową dziewiątkę osobami o zbliżonych do profilu dorobku kandydata kwalifikacjach przedmiotowych. A komputer spłata figla i wylosuje w pierwszej trójce naukowo znacząco gorzej dopasowanych recenzentów. Takie życie, gdy bawimy się w gry losowe!  

 

Ważne, aby postępowanie habilitacyjne było prowadzone przez radę dyscypliny wskazaną przez RDN i poza miejscem pracy kandydata. Wielokrotnie się o tym mówiło, aby „wyprowadzić” postępowanie habilitacyjne poza miejsce pracy kandydata, ale na składaniu deklaracji się kończyło; zwyciężały partykularne interesy różnych uczelni. Ale spróbujmy raz jeszcze!  

 

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.