Zagadnienia kłamstwa i prawdomówności od dawna pozostają w sferze zainteresowań filozofów. Wśród nich znajdowali się m.in. św. Augustyn i Immanuel Kant. Rozwój nowych technologii oraz przeobrażenia sfery komunikacji zmuszają nas do ciągłej aktualizacji tych rozważań. Niezmienny jest tylko pożytek z kompetencji filozoficznych o czym przekonuje prof. Ewa Nowak.
„Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni”, przewrotnie zaleca Łukasz (6:37). Wszak człowiek sądzi i musi sądzić – ale czy musi przy tym błądzić i wprowadzać w błąd innych? Jeśli istnieją choroby epistemiczne, to dziś mamy do czynienia ze szczególnie złośliwą odmianą pandemii. „Lekarzami umysłu błądzącego” są filozofowie, powiada Kant. Zatem badanie koncepcji prawdy i fałszu, słuszności, wiarygodności własnych sądów i wypowiedzi na zajęciach z epistemologii, etyki, logiki czy ontologii – a zwłaszcza trenowanie kompetencji sądzenia – wytwarza w umyśle jak gdyby ‚antyciała’, które mogą ten fake jakoś rozbroić i unieszkodliwić.
Zobacz też: Humanistyka kontra badania kliniczne
Ludzie, którzy nigdy się z takim poznaniem nie zetknęli, są właściwie bezbronni. Mogą co najwyżej ‚wylogować się’ z infosfery – zwłaszcza medialnej – co też nie jest dobrym pomysłem, bo prowadzi do ignorancji. Nie brak rzecz jasna pułapek i paradoksów także na gruncie samej filozofii czy etyki: wyobraźmy sobie, jak wyglądałby świat, gdyby każdy bezwzględnie mówił ‚całą prawdę i tylko prawdę’ zamiast – w sytuacji „wyższej konieczności” – powiedzieć półprawdę, a nawet skłamać, jeśli miałoby to ocalić komuś życie. Bo co z moralnością, która wydaje niewinnego człowieka mordercom? Co ze sprawiedliwością, która „wyciska” prawdę torturami? Z prywatnością, która spowiada się wszystkim dookoła, z tajemnicą lekarską, ochroną danych wrażliwych, dochowaniem sekretu…?