Anna Stanik. AYO reprezentuje Polskę

 

To, że Anna Stanik ma piękny głos i umie śpiewać, wie każdy, kto kiedykolwiek widział i słyszał jej występ na Dniach Koreanistyki UAM. Ale tylko wtajemniczeni wiedzą, że lektorka języka koreańskiego działa również jako AYO – artystka znana w świecie cosplayerów.   

 

Na Youtube prowadzi kanał AYO Cover PL, na którym zamieszcza swoje wersje piosenek między innymi z koreańskich i japońskich animacji oraz gier. Wokalistka dba o szczegóły, które dopełniają całość jej scenicznego wizerunku – nie tylko śpiewa w stylu zgodnym z oryginałem, ale również wciela się w postaci z popkultury, grając i występując w kostiumach, które sama tworzy. 

 

– Moje konto obserwują młodzi ludzie zainteresowani polskimi wersjami piosenek. Trudno im śpiewać po koreańsku czy japońsku, wolą robić to po polsku. Ostatnio popularne są utwory K-pop Demon Hunters – mówi Anna Stanik i dodaje: – Jestem bardzo aktywna w fandomie związanym z fantastyką, grami oraz mangą i anime. Często jeżdżę na cosplayowe eventy. Osiągnęłam już pewne sukcesy. Razem z partnerem, który też robi kostiumy, wkręciliśmy się w competitive cosplay, czyli konkursy, na których ocenia się warsztat tworzenia strojów i ich jakość. W tym roku zdobyliśmy dwie reprezentacje Polski. Byliśmy na mistrzostwach Gyeonggi International Cosplay Festival w Korei, pod Seulem, na festiwalu komiksu. To była niesamowita przygoda. Wygraliśmy też Maskaradę na Pyrkonie – można powiedzieć, najważniejszy konkurs cosplayowy w Polsce. Dzięki temu latem przyszłego roku jedziemy do Paryża na bardzo prestiżowy konkurs międzynarodowy Extreme Cosplay Gathering, na którym będą drużyny z całego świata. 

 

Anna Stanik, fot. Władysław Gardasz

 

 AYO wychowała się w Żywcu w rodzinie z tradycjami muzycznymi – jej tata i brat występowali w zespole folklorystycznym Ziemia Żywiecka. Anię bardziej ciągnęło do śpiewu estradowego – startowała w konkursach wokalnych, śpiewała, grała i tańczyła w szkolnych przedstawieniach. Myślała o studiowaniu japonistyki, ale jej koleżanka dostała się na koreanistykę w Poznaniu i maturzystka postanowiła pójść w jej ślady. Były to czasy, kiedy kultura koreańska dopiero zaczynała być popularna w Polsce.  

 

– Na japonistykę bardzo trudno było się dostać. Spróbowałam na koreanistykę i udało się. Byłam chyba pierwsza nad poprzeczką. Na studiach zachłysnęłam się Koreą i tak już zostałam – wspomina lektorka z UAM.  

 

Studiując, Anna Stanik śpiewała po koreańsku, a także współpracowała z grupą fandubberów, którzy robili amatorski dubbing do scenek z filmów i piosenek. Z czasem zaczęła rozwijać swój kontent, a od trzech lat pasjonuje się cosplayem. Praca manualna jest dla niej prawdziwym relaksem. Działalność AYO w zeszłym roku zauważyła ekipa programu telewizyjnego „Mam Talent”, która zaprosiła ją na przesłuchania, i nawet pojawiła się w jednym z odcinków. Uzyskała trzy razy „tak”. 

 

Teraz Anna Stanik najbardziej angażuje się w szycie kostiumów, które nie polega tylko na przygotowaniu wykrojów, szyciu na maszynie lub ręcznie. Równie ważne jest wykonanie elementów w piance, skórze, masie plastycznej, żywicy i silikonach, nierzadko przy wykorzystaniu drukarki 3D i zaawansowanych technik kostiumograficznych, takich jak na przykład postarzanie.  

 

- Kostium ocenia się przede wszystkim pod kątem jego zgodności z oryginałem, na przykład z wersją znaną z gry. Pracujemy na ilustracjach referencyjnych, które pokazują postać z przodu i z tyłu, a naszym zadaniem jest jak najwierniejsze odtworzenie jej wyglądu. Z jednej strony wymaga to interpretacji, z drugiej - daje pole do popisu w doborze technik wykonania. Im bardziej kostium przypomina oryginał, tym lepiej. Ocenia się także poziom wykonania różnych technik, precyzję i estetykę, jakość szwów oraz sposób wykończenia i zabezpieczenia ubrań - wyjaśnia cosplayerka.

 

 

Anna Stanik i Dorian Sobołtyński (pseudonim Helper) w strojach z gry Dragon Age The VeilGuard, dzięki którym wygrali pyrkonową Maskaradę, fot Wicked Vision

 

Zawodowo Anna Stanik spełnia się jako lektorka języka koreańskiego w Zakładzie Języka Koreańskiego UAM. Jej pracę doceniają studentki i studenci. Dzięki ich głosom nauczycielka akademicka dostała dwa lata z rzędu Nagrodę Praeceptor Laureatus. 

 

– Nie mam złotych rad. W dużej mierze realizuję zalecenia zawarte w podręcznikach dotyczących doskonalenia pracy dydaktycznej – tłumaczy. – Staram się, by zajęcia były dynamiczne. Moi studenci są stuprocentowo zaangażowani na ćwiczeniach. Zależy mi, by pobudzać ich do działania. Znając każdego indywidualnie, mogę odpowiednio ukierunkować nauczanie, by osiągnąć jak najlepsze efekty. Staram się być nauczycielem, który nie jest zbyt rygorystyczny i nie wymaga nie wiadomo ile od studenta, ale też nie takim, który nie wymaga nic – istnieje złoty środek, do którego trzeba dążyć. Jasno przekazuję, czego oczekuję i jakie są warunki zaliczenia przedmiotu, ale też często przypominam, kiedy będzie test. Każdy kiedyś był studentem i zapominał terminy. Warto mieć do tego dystans – mówi. 

 

Zaraz po studiach lektorka zamierzała pisać doktorat z literaturoznawstwa koreańskiego. Być może do niego wróci. Obecnie całe swoje zaangażowanie wkłada w dydaktykę, która jest jej mocną stroną. 

 

Zobacz też: Dr Paweł Kida. Uczyłem się u koreańskiego Jana Miodka