Wersja kontrastowa

Prof. UAM Karolina Lewińska. Śmierć gleb oznacza głód

Prof. UAM Karolina Lewińska, fot. Adrian Wykrota
Prof. UAM Karolina Lewińska, fot. Adrian Wykrota

Profesor UAM Karolinę Lewińską interesują gleby i ich rekultywacja. To temat rzadko poddawany dyskusji publicznej, w przeciwieństwie do zanieczyszczonej wody czy powietrza, ale nie mniej ważny dla nas wszystkich. – Gleby zupełnie się pomija, choć są źródłem życia. 95 procent żywności pochodzi z produkcji prowadzonej na glebach. Jeśli nie zadbamy o ich dobrą kondycję, to niedługo możemy mieć poważny problem – mówi badaczka.  

 

Naukowczyni przez dwa lata była ewaluatorką w programie Horizon-Marie Skłodowska-Curie Doctoral and Postdoctoral Fellowships, czyli ekspertką oceniającą wnioski projektowe naukowców z Europy. Natomiast w czerwcu tego roku sama została liderką zespołu składającego się z pracowników WNGiG oraz WGSEiGP w projekcie LOESS, realizowanym w programie Horyzont Europa. Uczestniczy w nim 20 partnerów z 16 krajów.  

  

Projekt dotyczy edukacji glebowej społeczeństwa – od przedszkolaków po dorosłych. W jego ramach będą tworzone innowacyjne formaty edukacyjne, na bazie współpracy między innymi z nauczycielami, działkowcami .Zespół pod kierownictwem prof. Lewińskiej stworzy na terenie Collegium Geographicum ogród glebowy z elementami ogrodu społecznego. Naukowcy planują również założyć wyniesione grządki jako formę promowania upraw. Warto się nimi zainteresować, jeśli nie dysponujemy kawałkiem ogródka. Ostatni z projektowych pomysłów – farma miejska – stoi pod znakiem zapytania, bo zespół dopiero zamierza starać się o finansowanie ze źródeł zewnętrznych.  

  

Rezultaty całego projektu będą miały wymiar i zasięg europejski. – Naszym zadaniem jest popularyzowanie wiedzy na temat gleby jako zasobu nieodnawialnego. Wykształcenie pełnego profilu glebowego trwa dziesiątki, a nawet setki tysięcy lat. Zamierzamy pokazać, jak różne sposoby użytkowania gleb wpływają na retencjonowanie wody, w zależności od stosowanych zabiegów uprawowych czy dodatków, na przykład kompostu. Zamierzamy pozyskiwać wodę z dachów i wykorzystywać ją do podlewania ogrodu. Chcemy uświadamiać, że pomagamy sobie, tworząc nawet mikroogródki, zamiast betonowania gleb kostką. Milej jest wejść gołą stopą na trawę niż na rozgrzany beton. Wysoka temperatura negatywnie wpływa na nasze zdrowie, a zieleń nie tylko ją obniża, ale także działa na nas kojąco – przekonuje prof. Lewińska.  

  

Edukowanie ludzi jest konieczne, choćby dlatego, że jak uważają badacze, za 30 lat możemy stanąć przed widmem głodu. W zachodnich społeczeństwach, gdzie w sklepach mamy warzyw i owoców pod dostatkiem, jeszcze tego nie odczuwamy, ale w krajach globalnego Południa, w których susze są bardzo dotkliwe, ten problem już jest palący.  

  

Doprowadziły do niego między innymi zmiany klimatyczne oraz zniszczenie produktywności gleb wywołane wieloma czynnikami. Do tego należy dołożyć wzrost liczby ludności i wyłączanie gruntów z użytkowania rolniczego. Niestety areał, który pozostaje, jest nadmiernie eksploatowany. W pogoni za coraz wyższymi plonami nawozimy coraz więcej, a także stosujemy coraz więcej pestycydów. Dodatkowy problem to opady coraz rzadsze lub bardzo intensywne, choć krótkotrwałe. Gwałtowne deszcze przyczyniają się do powstawania spływów powierzchniowych – nadmiar nawozów zmywany jest z powierzchni gleby i trafia do zbiorników wodnych, powodując ich eutrofizację.  

  

Wyobraźmy sobie, że aż 75 procent terenów rolnych przeznaczonych jest pod uprawy, które stanowią paszę dla zwierząt rzeźnych.  

– Tylko jedna czwarta tych gleb stanowi areał pod uprawę roślin przeznaczonych do konsumpcji przez ludzi. Tymczasem 88 procent kalorii, które spożywamy, pochodzi z pożywienia roślinnego, nie zwierzęcego. Mamy konflikt interesów: poświęcamy bardzo dużo wody i areału gleb pod wypas zwierząt lub produkcję paszy, z czego mamy niewielki pożytek – zauważa prof. Lewińska.  

  

Niestety rolne zasoby glebowe na świecie kurczą się w zastraszającym tempie. Tylko w Polsce każdego dnia wyłączanych jest 10,5 hektara gleb, i to często żyznych, pod budownictwo oraz przemysł.  

  

– Fakt misji glebowej w programie Horyzont Europa pokazuje, że Komisja Europejska zauważyła problem degradacji gleb. 25 procent gleb w UE jest zerodowanych, a aż 83 procent zawiera pozostałości środków ochrony roślin. Może nam się wydawać, że mamy sporo obszarów lądowych, ale przecież nie wszystkie gleby nadają się do produkcji rolniczej. Tylko 10 procent nie wymaga specjalnych zabiegów, jak nawadnianie czy dodatkowe nawożenie. Są też obszary, które ze względów klimatycznych mają bardzo krótki okres wegetacyjny. Żyjemy w poczuciu, że gleby są wszędzie, a to nieprawda. Zasoby glebowe się wyczerpują – przekonuje naukowczyni.  

  

Rozwój sieci dróg i przemysłu również skutkuje zanieczyszczeniem. Szkodliwe substancje odkładają się w glebach, skąd razem z opadami mogą spływać do wód. Według oficjalnych danych na obszarze UE znajduje się około 2 milionów 800 tysięcy miejsc potencjalnie zanieczyszczonych, z czego tylko 65 tysięcy zostało zrekultywowanych (ponad 3 procent). Trudność polega na tym, że oczyszczenie dużych obszarów ziemi jest bardzo kosztowne i trudne technicznie.  

 

Karolina Lewińska prowadzi badania dotyczące występowania w glebach metaloidów: arsenu i antymonu i ich zachowania pod wpływem zmian klimatu. Pierwszy z pierwiastków występuje lokalnie na Dolnym Śląsku, na obszarach dawnych kopalń, natomiast drugi częściej możemy spotkać na terenach otwartych strzelnic. Trafia on do ziemi z pociskami będącymi stopem metali – ołowiu z domieszką między innymi antymonu (2-5 procent). Wydaje się, że to niewiele, do momentu, kiedy zdamy sobie sprawę, że na kilogram nabojów przypada kilka tysięcy miligramów metaloidu. Właściciele strzelnic mają obowiązek usuwania pocisków oraz stabilizowania odczynu gleby, żeby unieruchomić w niej szkodliwe pierwiastki. Problemem jest fakt, że dodatki zobojętniające odczyn świetnie immobilizują ołów, ale niestety nie metaloidy. Dodatkowo pod wpływem wietrzenia lub długotrwałego zalania mogą uwalniać się i rozprzestrzeniać w środowisku. Wyniki tych badań mogą być przydatne w procesie oczyszczania gleb po zakończeniu działań wojennych, na przykład na Ukrainie, gdzie tamtejsze bardzo urodzajne czarnoziemy zostały skażone substancjami między innymi pochodzącymi z pocisków.  

  

Ostatnio naukowczyni rozpoczęła nowy rozdział w swoich badaniach. W listopadzie pojechała do Brazylii, gdzie obserwowała zmiany w glebach na obszarach, na których kiedyś rósł las deszczowy. Zostały one wykarczowane pod plantacje, natomiast później poddane procesowi renaturalizacji. Badaczka porównywała środowisko, w którym te drzewostany wzrastają, do środowiska pierwotnego, obserwowała różnice w spływach podkoronowych, zawartość pierwiastków, w tym składników pokarmowych w glebach.  

  

Pani profesor angażuje się we wspieranie młodych badaczek. Dlatego też uczestniczyła w programie Zostań badaczką, realizowanym przez Akademię Młodych Uczonych PAN. – Mogłabym doradzić osobom na początku kariery naukowej, żeby mądrze wybierały promotorów – mówi. – Nie należy bać się zmian. Znam studentki, które nie były w stanie porozumieć się z mentorami, a po zmianie promotorów rozkwitały. Chciałabym również zaapelować do kobiet: wspierajmy się wzajemnie, razem jesteśmy w stanie dużo osiągnąć, nie dajmy się skłócić. Kobiety mają inne spojrzenie niż mężczyźni, są partnerkami naukowymi na równym poziomie, tymczasem wyklucza się nas z wielu gremiów. W ubiegłej kadencji w Radzie Dyscypliny Naukowej w zespole nauk ścisłych i przyrodniczych na 21 członków były tylko dwie kobiety. Uważam, że to jest nie w porządku, nie jesteśmy w niczym gorsze, nie można umniejszać naszych kompetencji, a mimo to jesteśmy pomijane. Traktuje się nas jako osoby, które parzą kawę, ale których nie zaprasza się do poważnych dyskusji. To duży błąd.  

Zobacz też: Białko z owadów na talerzu

  

Nauka Wydział Nauk Geograficznych i Geologicznych

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.