Z Rafałem Jończykiem z Wydziału Anglistyki UAM, stypendystą Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego, rozmawia Jagoda Haloszka.
W swoich badaniach sprawdzasz, jak komunikacja emocjonalna wygląda u Polaków mieszkających na stałe w Wielkiej Brytanii na poziomie behawioralnym i neurofizjologicznym. Co pokazują wyniki tych badań?
Wykazałem, że kiedy komunikujemy emocje w języku drugim, szczególnie emocje negatywne, to nasz mózg interpretuje je w taki sposób, jak byłyby to bodźcie neutralne. W konsekwencji, kiedy odbieramy bądź komunikujemy treści negatywne w języku drugim, nie odczuwamy pełni towarzyszących im odczuć fizjologicznych. To tak, jakby nasze ciało nie reagowało na negatywne, potencjalnie zagrażające nam, komunikaty językowe. Wyniki naszych badań są spójne z obserwacjami terapeutów pracujących w środowiskach dwujęzycznych. Okazuje się, że prowadzenie terapii w języku drugim pozwala pacjentowi zdystansować się od traumatycznych wspomnień, umożliwiając spojrzenie na nasze doświadczenia przez pewien emocjonalny filtr. Język ojczysty, natomiast otwiera szeroko drzwi do emocjonalnych doświadczeń i przeżyć, bez cenzury. Fascynujące jest zatem, że dobór języka sam w sobie może być skutecznym narzędziem terapeutycznym. Co ciekawe, w naszym ostatnim badaniu zaobserwowaliśmy, że taki filtr negatywnych emocji, jeśli funkcjonujemy w języku drugim, aktywny jest już na etapie antycypacji, tj. kiedy czujemy i przewidujemy, że może wydarzyć się coś złego, zanim faktycznie bodziec eksperymentalny zostanie zaprezentowany na ekranie. Studząc swój własny entuzjazm dodam jednak, że jest to temat bardzo złożony i na obecnym etapie badań nie możemy jeszcze generalizować.
Czytaj także: Dr Katarzyna Jankowiak. Dwujęzycznym łatwiej kłamać
Czy ta różnica w odbiorze emocji w języku pierwszym i drugim może mieć wpływ na proces podejmowania decyzji?
To niełatwe pytanie. Z jednej strony badania nad tzw. efektem języka obcego wykazują, że kiedy podejmujemy decyzję w języku drugim, jesteśmy bardziej racjonalni, a nasze decyzje bardziej praktyczne. Negatywne emocje związane z ryzykiem podjęcia danej decyzji finansowej lub moralnej, wydają się być stłumione w języku drugim, umożliwiając nam podjęcie decyzji na chłodno. Z drugiej strony, warto zwrócić uwagę na fakt, że w większości z tych badań uczestnicy nie podejmują decyzji w sposób w pełni spontaniczny, a postawieni są przed konkretnym wyborem. Na przykład, czy zmienić tor pędzącego wagonika tak, by ocalić pięciu pracujących na torze robotników, przyczyniając się tym samym do śmierci jednego robotnika pracującego na sąsiednim torze, czy wstrzymać się od zmiany toru, co spowoduje śmierć pięciu robotników? To tzw. dylemat wagonika. Funkcjonując w języku drugim, uczestnicy częściej decydują się na ocalenie pięciu robotników, tym samym poświęcając życie jednego robotnika. Jednak odnosząc wyniki tych badań do rzeczywistości, musimy pamiętać, że w życiu codziennym nasze decyzje często wykraczają poza schemat zerojedynkowy, a potencjalne rozwiązania nasuwają się (lub nie!) same i nie są nam narzucane.
Jak dwujęzyczność wpływa na kreatywność?
To jeszcze trudno stwierdzić. Są oczywiście badania, które wykazują, że osoby dwujęzyczne mogą wykazywać się większą kreatywnością niż osoby jednojęzyczne. Może wynikać to z faktu, że w umyśle osoby dwujęzycznej oba języki są w pewnym stopniu cały czas aktywne, umożliwiając spontaniczne budowanie nowych połączeń myślowych i skojarzeń. Często myślimy, że kreatywność to tworzenie czegoś nowego z niczego. To nieprawda. Bardziej przypomina to recykling istniejących już idei, poprzez tworzenie nowych powiązań i skojarzeń pomiędzy już istniejącymi ideami, myślami, wspomnieniami. Ten właśnie recykling może być po prostu bardziej efektywny w umyśle osoby dwujęzycznej. Przyszłe badania zweryfikują tą hipotezę.
Twoją odskocznią od pracy naukowej jest muzyka.
Grą na gitarze zaraził mnie mój wujek, a moim niedoścignionym wzorem był zawsze Mark Knopfler – gitarzysta i lider nieistniejącej już formacji Dire Straits. Wraz z moim poprzednim zespołem Elephant’s Escape zagraliśmy wiele koncertów, nagraliśmy EP-kę i przeżyliśmy fajne muzyczne chwile: wystąpiliśmy w Must Be The Music, graliśmy też na małej scenie Rawy Blues w katowickim Spodku. Obecnie jestem gitarzystą w nowej formacji o nazwie N400. Gramy instrumentalnie, łącząc rock i elektronikę.