Wersja kontrastowa

Dr Anna Olejnik. Doba jest dla mnie za krótka

Dr Anna Olejnik Fot. Adrian Wykrota
Dr Anna Olejnik Fot. Adrian Wykrota

 

Doktor Anna Olejnik czasu ma niewiele. Godzi pracę naukową z domem. Do tego, jak mówią w Centrum Zaawansowanych Technologii, jest osobą energetyczną i energetyzującą. Potrafi zarażać pasją, którą wcześniej zaraziła się od swoich mentorów. Jest liderką. Zdobyła grant NCBR wartości 1,5 miliona złotych na projekt „Technologia otrzymywania wielkocząsteczkowych filtrów UVA/UVB dla nowoczesnych preparatów kosmetycznych". 

 

Może od początku. Jak po ukończeniu I LO w Poznaniu trafiła pani na chemię i do prof. Roberta Przekopa? 

 

– Historia jest dość długa. Studiowałam na Wydziale Chemii UAM w Poznaniu i w międzyczasie odbyłam staże zagraniczne w Münster (w Niemczech) i w Madrycie (w Hiszpanii), a badania do pracy magisterskiej prowadziłam w Instytucie Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu. Chemia kosmetyczna pojawiła się na UAM dopiero na ostatnim roku moich studiów, dlatego po ukończeniu chemii ogólnej zapisałam się na studia uzupełniające właśnie z tego kierunku. W efekcie jako pierwsza osoba na Wydziale Chemii robiłam doktorat z chemii kosmetycznej u prof. Izabeli Nowak. Potem przebywałam na urlopach macierzyńskich, po nich wróciłam na wydział do grupy badawczej prof. UAM Joanny Gościańskiej. Do badań nad filtrami zainspirowała mnie córka. Letnie słońce spowodowało, że chciałam ją zabezpieczyć kremem z filtrem. Efektem była wysypka, a ta z kolei – powodem, dla którego zaczęłam się interesować odpowiedzią na pytania: skąd i dlaczego? Lektura literatury naukowej dała jednoznaczną odpowiedź. Filtry, a właściwie produkty ich rozkładu mogą powodować alergie. To właśnie skłoniło mnie do napisania projektu związanego z filtrami. 

 

Na początku była Miniatura 4? 

– Tak. I pierwsze prace nad nanomateriałami i filtrami, po których nabrałam apetytu na ciąg dalszy. Postanowiłam aplikować o projekt „Lider” i tu pojawił się prof. UAM Robert Przekop, który ma duże doświadczenie w projektach NCBR-owskich. a jednocześnie zajmuje się związkami krzemoorganicznymi. Zaczęliśmy rozmowy. Równolegle działałam w grupie prof. Joanny Gościańskiej. Połączyliśmy siły i obie osoby okazały się zbawienne dla losów mojego projektu, i wspierają mnie do dzisiaj.  

 

Związki krzemoorganiczne w pani projekcie mają pełnić rolę filtrów, ale nie tylko? 

 

– Projekt jest dość obszerny. W tytule mamy filtry, ale syntetyzowane związki mają pełnić dwie funkcje w preparacie, a mianowicie absorbować promieniowanie UV i jednocześnie stabilizować emulsje, co sprawia, że założenia projektu są bardzo ambitne.  

 

Na czym polega ta stabilizacja? 

 

– Emulsje kosmetyczne składają się z fazy wodnej i olejowej – aby otrzymać stabilny preparat, niezbędny jest emulgator, który połączy obie fazy. Obecnie, po roku pracy, mamy już wiele zsyntetyzowanych związków, które testujemy pod kątem spełniania przez nie funkcji emulgatora i jednocześnie czynnika absorbującego promieniowanie UV.  

 

Czym różnią się filtry organiczne od nieorganicznych? O tych wchłanianych słyszy się, że potrafią zaburzyć równowagę hormonalną, źle działają na organizm, powodują bielenie raf koralowych… 

 

– Filtry nieorganiczne, zwane także fizycznymi (dwutlenek tytanu i tlenek cynku), działają na zasadzie odbijania lub rozpraszania promieniowania UV. Z kolei filtry organiczne, inaczej chemiczne, to związki, które absorbują promieniowanie UV ze względu na obecność w ich strukturze pierścieni aromatycznych. Mają one zdolność oddawania zaabsorbowanej energii w postaci ciepła lub reakcji fotochemicznych. Badania wykazały, że filtry te mogą przenikać do głębszych warstw skóry i ulegać fotodegradacji, powodując alergię, zapalenie skóry, reakcje toksyczne lub inne działania niepożądane. Mogą także negatywnie wpływać na środowisko wodne, powodując obumieranie raf koralowych. W związku z tym istnieje potrzeba stworzenia nowych filtrów UV, które nie będą przenikać przez skórę, będą fotostabilne i nietoksyczne. 

 

Wasze filtry są wielkocząsteczkowe, czyli…? 

 

– Nie powinny przenikać do organizmu, tak jak najprawdopodobniej się to stało w przypadku mojej córeczki. Dodatkowo filtr pod wpływem światła mógł ulec fotodegradacii i produkty jego rozpadu lub on sam mógł spowodować odczyn alergiczny na skórze.  

 

Projekt jest obliczony na trzy lata. Jego kolejne fazy to…? 

 

– Zaczynamy od syntezy przez charakterystykę związków pełniących rolę i filtra, i emulgatora aż do badań toksyczności. Kolejnym etapem będzie wprowadzenie ich do kremów i po otrzymaniu zgody komisji bioetycznej zaczniemy fazę testów aplikacyjnych. Ten ostatni etap będziemy realizować we współpracy z zespołem dr hab. Justyny Gornowicz-Porowskiej z Uniwersytetu Medycznego. Jeśli i ta faza badań się powiedzie, to jest duża szansa na wykorzystanie badanych związków w praktyce. Mój projekt dotyczy technologii otrzymywania filtrów UV i skierowany jest do producentów surowców. To oni w dalszej kolejności musieliby wykupić licencje i następnie przeprowadzić dodatkowe badania. Ich koszty są bardzo duże i wspomniane na początku półtora miliona złotych to za mało, by produkt wprowadzić na rynek. Jesteśmy jednak dobrej myśli, ponieważ już teraz wiele firm wykazuje zainteresowanie naszymi badaniami i nowymi filtrami UV, a więc jest możliwość zaistnienia synergii między nauką a przemysłem, na której tak bardzo nam zależy.  

 

Badania to praca zespołowa. 

 

– Tak, rzeczywiście. Realizacja projektu wymaga współpracy ekspertów z wielu dziedzin. W skład zespołu wchodzą zatem specjaliści z zakresu syntezy i analizy chemicznej, technolodzy, toksykolodzy oraz kosmetolodzy. Wśród nich jest laureatka wcześniejszej edycji konkursu „Lider”, dr Bogna Sztorch, która służy mi radą i doświadczeniem. Ważną część zespołu stanowią doktorant i studenci chemii i technologii chemicznej (Miłosz Frydrych, Julia Leśniewska, Klaudia Krysiak, Jagoda Karaś i Marta Szocik).  

  

Z realizacją projektu trafiliście państwo na fatalny czas. Inflacja. 

 

– Jest to bardzo zauważalne. Przekonuję się o tym niemal codziennie, kupując nowe odczynniki i sprzęt laboratoryjny. Niestety muszę się zmieścić w budżecie. Ograniczam koszty i wykorzystuję infrastrukturę badawczą CZT UAM. Właśnie aparatura była głównym powodem tego, że badania realizowane są w tym miejscu. Pomimo ograniczeń finansowych w realizacji projektu nasza uczelnia jako uniwersytet badawczy daje możliwość podnoszenia kwalifikacji zawodowych i współpracy badawczej w ramach programu ID-UB, z czego miałam możliwość skorzystać.  

 

Czy oprócz „Lidera” angażuje się pani w inne prace badawcze?  

 

– Oprócz pracy dydaktycznej prowadzonej na Wydziale Chemii zaangażowana jestem w badania w zespole prof. Gościańskiej, związane z zastosowaniem nanomateriałów jako nośników dla leków. Współpracuję również z międzynarodową grupą badawczą dr Carli Ferreri z Bolonii (Włochy), realizującą projekty dotyczące określania profili lipidowych w różnych jednostkach chorobowych. Staram się być aktywna zarówno w pracy dydaktycznej, jak i badawczej, jednakże dla kobiety naukowca, chcącej się realizować również jako matka, nie jest to łatwe. Doba jest dla mnie za krótka. 

 

Czytaj też: Prof. Mirosław Gilski. Dać szansę nowym lekom

Nauka Wydział Chemii

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.