Wersja kontrastowa

Prof. Paluszyńska-Daszkiewicz. Tylko wielkie zbrodnie

Prof. Krystyna  Paluszyńska-Daszkiewicz otrzymała medal Homini Vere Academico w 2017 roku, fot. Przemysław Stanula
Prof. Krystyna Paluszyńska-Daszkiewicz otrzymała medal Homini Vere Academico w 2017 roku, fot. Przemysław Stanula

Prof. Krystynie Paluszyńskiej-Daszkiewicz, nestorce polskiej nauki prawa przypadł w udziale życiorys, który fascynuje bogactwem przeżyć i dokonań. Odważna i błyskotliwa prawniczka uratowała wielu młodych opozycjonistów przed więzieniem, a jej publikacje doceniono w kraju i zagranicą. Warto poznać jej historię.

 

Wybitna znawczyni prawa karnego i psychologii wita mnie opowieścią o zmarłej w zeszłym roku prof. Zofii Szyfterowej, uznanej specjalistce w zakresie biologii.

- Ogromnie mi żal, że już się nie spotkamy. Pamiętam początki naszej znajomości. Rozpoczął się stan wojenny, prof. Szyfterowa pojawiła się u mnie cała we łzach, bo bezpieka aresztowała jej syna. Postawili mu zarzuty przechowywania broni. Była to broń muzealna, z której nie można było oddać żadnego strzału. Pocieszyłam ją, że jest nadzieja na zwolnienie syna, jeżeli biegły potwierdzi muzealny charakter broni. Prof. Szyfterowa powiedziała, że nie może na to liczyć, bo jej przodek w1881 r. pozbawił życia w zamachu bombowym cara Rosji Aleksandra II. Przypuszczałam, że coś jej się pomyliło w związku z tą tragiczną sytuacją, ale kierowana wielką ciekawością spenetrowałam encyklopedie i wszystko się zgadzało! Nazywała się z domu Hryniewiecka, a jej przodek Ignacy Hryniewiecki dokonał udanego zamachu na cara i sam w nim zginął.

Inteligentna prawniczka, która uważała, że jej obowiązkiem jest ratowanie polskiej elity, uchroniła przed więzieniem zarówno syna prof. Szyfterowej, jak i wiele innych osób. Robiła to udowodniając niekompetencję i błędy ówczesnym legislatorom. Niemożliwe było, żeby studenci odpowiadali przed sądami doraźnymi za przygotowanie przestępstwa, ponieważ mogło to być karane tylko wtedy, jeżeli tak stanowił przepis kodeksu prawnego.

- Wówczas nadal obowiązywał kodeks karny z 15 maja 1871 r. z licznymi nowelizacjami, w którym nie było tego przepisu.

Interwencja prof. Paluszyńskiej-Daszkiewicz zapobiegła też relegowaniu z uniwersytetów studentów skazanych na pozbawienie wolności. Komuniści chcieli ich karać więzieniem co najmniej do 3 lat.

- Wprowadzili przepis, który mówił, że można stosować tę karę. A jak można, to nie znaczy, że trzeba. Szybciutko napisałam artykuł, który opublikował Wojskowy Przegląd Prawniczy – wyjaśnia.

Prof. Paluszyńska-Daszkiewicz skończyła 100 lat

Po latach wyszło na jaw, jak te, przecież niewygodne dla władz, artykuły były publikowane w czasopismach prawniczych. Konieczny był podstęp. Do organów cenzury kierowano inny artykuł obejmujący taką samą liczbę stron, a do druku szedł właściwy tekst.

Głos karnistki z UAM miał znaczenie. Na konferencji katedr prawa karnego w Kazimierzu Dolnym pani profesor udało się rozprawić z zarządzeniami gen. Kiszczaka o stosowaniu wobec kobiet opozycjonistek siatek obezwładniających i psów. Pod naciskiem jej krytyki przepisy zniknęły.

Prof. Krystyna Paluszyńska-Daszkiewicz w pracy badawczej specjalizowała się m.in. kwestiach dotyczących niemieckich zbrodni na Polakach w okresie II wojny światowej. Prawniczka zajęła się tą tematyką częściowo dlatego, że jako studentka w 1947 r. wzięła udział w procesie zbrodniarza nazistowskiego Ludwiga Fischera, gubernatora dystryktu warszawskiego Generalnego Gubernatorstwa. Na zlecenie Warszawskiej Rady Adwokackiej sporządziła ponad stustronicowy protokół z rozprawy.

- Wiele się wtedy nauczyłam o zbrodniach hitlerowskich. Doszłam do wniosku, że w tych tematach już pozostanę.

Na jej życie zawodowe z pewnością wpłynęły lata nastoletnie, które przypadły na trudny czas okupacji. W 1939 r. jej ojciec, powstaniec wielkopolski, który zaginął na linii Bugu, był poszukiwany przez Niemców, natomiast starszego brata aresztowało gestapo. 15-letnia wtedy Krysia jeździła na rowerze do Fortu VII w Toruniu, gdzie był przetrzymywany Jerzy, w nadziei, że uda się z nim skontaktować. W więzieniu nie było pralni, dlatego codziennie krewni aresztowanych czekali pod budynkiem po odbiór paczek z odzieżą do prania. Czas oczekiwania Krysia wypełniała zabawami w aportowanie z jamniczką Żabą. Piesek w pewnym momencie przedostał się za ogrodzenie fortu, dziewczynka pobiegła za nim. Gdy wspięła się na mur usłyszała głosy więźniów:

- Dziewczynko, uciekaj, bo cię zabiją.

Ostrzegli ją więźniowie, którzy widzieli scenę przez zakratowane okno.

Wspomnienie tamtych chwil i postać Krysi Paluszyńskiej znalazły się w filmie „Barbarka 1939 roku” opowiadającym o zamordowaniu więźniów obozu dla internowanych w Toruniu. Film wyprodukował w tym roku Instytut Filmowy Unisławskiego Towarzystwa Historycznego. Wiele lat wcześniej ks. Wojciech Gajdus, jeden z toruńskich więźniów, który przeżył wojnę, wydał pamiętnik zatytułowany „Nr 20998 opowiada”, w którym zadedykował jej jeden z rozdziałów. „Pamięci dzielnej i dobrej dziewczynki polskiej w czerwonym kapturku poświęcam to wspomnienie” - napisał autor, którego publikacja trafiła do rąk pani profesor już po jego śmierci.

Jednym z najtrudniejszych przeżyć wojennych było aresztowanie całej rodziny, selekcja i pobyt w obozie koncentracyjnym „Szmalcówka”. Potem było wysiedlenie do Puław, leżących w granicach Generalnej Guberni. Tam pani profesor uczyła się w konspiracyjnym gimnazjum, pracowała jako goniec w polskim starostwie i wstąpiła do Armii Krajowej, w której służyła pod komendantem „Lechitą” - Stanisławem Węglowskim.

- Mówiłam synom, że tak kochałam swojego ojca, że nigdy nie sprawiłam mu żadnego zmartwienia. Syn mi odpowiedział: - Mamo, umknęłaś do leśnej partyzantki AK, co on mógł o tym myśleć? – wspomina.

Gdy w 1945 r. Puławy płonęły, rodzinę Paluszyńskich ewakuowano do Osin, gdzie Krysia odszukała bliskich. Ojca zawiadomiono, że będą aresztowania, a na liście jest jego córka. - Nie byłam już wtedy dzieckiem, mimo to ojciec szedł ze mną w nocy kilka kilometrów do Wąwolnicy, trzymając kurczowo za rękę. Stamtąd ruszyłam do wąwozów w Kazimierzu Dolnym – opowiada. - Wydano wtedy odezwę, zwalniającą uczestników AK z przysięgi. Postanowiłam się uczyć i dałam nura do pierwszego gimnazjum, które zostało zorganizowane w Garbowie. Czekała mnie mała matura, potem 2 lata w liceum w Toruniu.

Pod koniec studiów prawniczych prof. Krystyna Paluszyńska-Daszkiewicz myślała o adwokaturze; wygrała kilka ogólnopolskich konkursów krasomówczych, po których przewodnicząca zespołu adwokackiego z Bydgoszczy zaproponowała jej aplikację. Niespodziewanie pani Sztukowska została aresztowana z powodu opozycyjnej działalności bratanicy. Krystyna Paluszyńska podjęła pracę jako asystent wolontariusz na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Po rozwiązaniu tamtejszego Wydziału Prawa, do czego przyczyniły się aresztowania pracowników, pani profesor, razem z mężem przeniosła się na UAM.

W tamtych czasach prawniczkę spotkały szykany, co o mało nie zniszczyło jej kariery. Powodem szykan było zaproszenie na seminarium ze studentami prof. Juliusza Makarewicza ze Lwowa, autora kodyfikacji polskiego prawa karnego z 1932 r., obowiązującego również w czasach komunistycznych.

- Pomysł podchwycił prof. Józef Bossowski. Boże, co się zaczęło dziać! Wezwano go do komórki PZPR i zagrożono natychmiastowym przejściem na emeryturę, jeśli podtrzyma decyzję o zaproszeniu wroga Polski Ludowej – opowiada. - Wstrzymano mój wyjazd zagranicę i awans. Ponad 12 lat byłam docentem bez końca. Trzy razy próbowano wyrzucić mnie z uczelni, ale się nie dałam.

Pani profesor skupiła się na pracy naukowej i powiększaniu dorobku publikacyjnego. Niektóre jej prace były pionierskimi w polskim piśmiennictwie, wiele z nich miało uniwersalny charakter, dzięki czemu zyskały uznanie zarówno w krajach zachodnich, jak i komunistycznych. Dwie pozycje „Traktat o złej robocie” i „Klimaty bezprawia” otrzymały ponad 100 pozytywnych recenzji!

- Moje publikacje dotarły do Niemców, którzy napisali, że Daszkiewiczowa ma rację, podejmując krytykę Sądu Najwyższego. W tamtym okresie dostałam również Nagrodę Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Za uparte dążenie do prawdy. Dowiedziałam się o niej od mojego syna, który przebywał na emigracji w Paryżu. Nie pozwolono mi wyjechać za granicę i odebrać jej osobiście – dodaje.

Zbrodnie totalitarne i związane z nimi mechanizmy nadużycia władzy to kolejne zainteresowania badawcze prof. Paluszyńskiej-Daszkiewicz. Kwestią szczególną, której poświęciła kilka książek, była sprawa uprowadzenia i morderstwa ks. Jerzego Popiełuszki.

- Studenci z mojego seminarium koniecznie chcieli być na rozprawie, a że nie mieli na to szansy, prosili, żebym ja wzięła w niej udział. Przekonywali, że władze nie odmówią, bo zawsze interesowały mnie wielkie zbrodnie – wspomina. - Zwróciłam się o przepustkę, której jednak nie dostałam. Studenci namawiali, żebym zadzwoniła i się upewniła, bo urzędnicy mogą później twierdzić, że przepustka była, ale jej nie odebrałam. I tak było w istocie. W czasie rozprawy działy się różne rzeczy, usunięto protokolantkę zaangażowaną przez radę adwokacką, z sali wyniesiono obrończynię jednego z oskarżonych, bo zemdlała. Pamiętam wielki kłopot, jaki mieliśmy z prof. Edmundem Chróścielewskim, który uczestniczył w sekcji zwłok ks. Popiełuszki. Profesor odkrył dowód, że ksiądz został wrzucony do wody żywy, bo znalazł w jego płucach plankton pochodzący z tamy. Rozpoczęła się walka o to, żeby prof. Chróścielewski nie wystąpił ze swoją tezą na rozprawie. Chodziło o kwalifikację czynu: jeśli ksiądz stracił życie z powodu znęcania, zmieniłoby to charakter przestępstwa ze zbrodni na występek. Profesorowi nie przesłano protokołu z sekcji. Udostępnił go adwokat Jan Olszewski, ale ja dokument musiałam oddać w poniedziałek z rana - była już sobota. W tamtych czasach zrobienie kopii nie było takie proste. Ale udało się.

Obserwacje i przemyślenia z procesu zaowocowały kilkoma książkami, które wyjaśniały kulisy zbrodni i spotkały się dużym zainteresowaniem czytelników.

W III Rzeczypospolitej praca i postawa życiowa pani profesor zostały wreszcie docenione przyznaniem m.in. Krzyża Kawalerskiego Odrodzenia Polski oraz Krzyża Komandorskiego z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

 

Zobacz też: Prof. Tadeusz Cyprian. Toga i obiektyw 

 

 

Ludzie UAM Wydział Prawa i Administracji

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.