Katarzyna Niemier, studentka 3. roku gospodarki przestrzennej na UAM, aktywistka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego uczestniczy w COP26, szczycie klimatycznym ONZ w Glasgow. Młoda aktywistka dzieli się wrażeniami z wydarzenia i przemyśleniami o światowej polityce klimatycznej.
Od niedzieli, 31. października, w Glasgow odbywa się COP26 - szczyt klimatyczny ONZ. Jestem na nim obecna jako część alternatywnej, aktywistycznej delegacji Polski, która powstała z chęci reprezentowania prawdziwego głosu polskiego społeczeństwa, a nie węglowego lobby. Bo młode osoby w Polsce mają problem z określeniem swojej przyszłości, w dużej mierze przez niepewność, jaka wiąże się z, nieadekwatną do skali problemu, polityką klimatyczną. Na szyi wisi mi plakietka z moim nazwiskiem i napisem „NGO observer”, bo moją rolą jest patrzenie politykom na ręce, aby nie zaprzepaścili przyszłości mojej i innych osób.
Aktywizm to nie jest moje hobby
W świecie idealnym nie ma aktywizmu, bo nie trzeba walczyć o dobre i spokojnie życie. Jestem bardzo młodą osobą, obok mnie strajkują niektóre jeszcze młodsze, podczas gdy po drugiej stronie rzeki, na plenarnej sesji, z agendy znika punkt o rozwiązaniach, które umożliwiłyby nam pozostanie poniżej 1,5 stopnia Celsjusza ocieplenia klimatu, co wg środowiska naukowego jest ostatnią granicą przed przekroczeniem niektórych krytycznych punktów. Nie jesteśmy w stanie ignorować tak prostego komunikatu rządzących, który, przetłumaczony na krótkie zdanie, mógłby brzmieć: „nas to nie obchodzi”. Mnie moja przyszłość obchodzi bardzo, dlatego buduję sieć wzajemnego wsparcia z osobami z przeróżnych miejsc na świecie, bo czuję, że to pozwoli mi przetrwać nawet najtrudniejsze momenty.
Każą nam wracać do nauki
Naukowczynie i naukowcy przedstawiają gotowe plany na zatrzymanie katastrofalnych skutków kryzysu klimatycznego, a tylko i wyłącznie ignorancja rządzących sprawia, że nie są one wdrażane. Ulubionym argumentem na zbicie takiego zarzutu jest młody wiek osób dopominających się o sprawiedliwość klimatyczną, albo fakt, że jeszcze się uczą. Ja z chęcią zajęłabym się tylko uczeniem o rzeczach, które mnie interesują, jednak wizja katastrofy klimatycznej nie pozwala mi nie działać. Na COP26 poznałam osoby z krajów, w których kryzys klimatyczny jest widoczny codziennie, a nie jest tylko melodią przyszłości, tak jak w Europie. Będąc w tak uprzywilejowanej pozycji, w której system da się przebudować tak, aby ograniczyć skutki działania zmian klimatu do minimum, nie możemy zapominać o tych miejscach na Ziemi, w których kluczowe jest podejście disaster-control, czyli adaptowanie się do już przerażającej sytuacji. Takich rzeczy nie nauczę się tylko i wyłącznie ze studiowania statystyk i suchych faktów, ale właśnie wsłuchując się w głos najbardziej zagrożonych osób. A tego podejścia bardzo brakuje rządzącym z krajów Globalnej Północy - może to oni powinni się dokształcić, zamiast kazać nam usiąść w szkolnych ławkach?
Szczyt klimatyczny mnie do tej pory zawodzi
Spotkaliśmy się w rzeczywistości pandemicznej, kiedy doskonale wiemy, jaki wpływ na społeczeństwo mają światowe kryzysy. Niestety, bardzo mało słyszy się o adekwatnym podejściu do kryzysu klimatycznego, cały czas jest on przedmiotem gry o wpływy na świecie. W momencie, w którym decyzje zapadające na głównych spotkaniach odbierają mi nadzieję na poważne potraktowanie sytuacji, tę nadzieję przywracają mi głosy młodych osób, będących wokół. Wierzę nadal w prawdziwe przebudowanie systemu, w którym żyjemy, w społeczeństwo, które ma dosyć pustych słów, za którymi nie stoi żadne działanie. To my jesteśmy tu prawdziwymi liderkami i liderami, bo jesteśmy gotowe stawić czoła wyzwaniom tak, aby nie ucierpiały w ich skutek najbardziej potrzebujące osoby. Era węgla i innych paliw kopalnych dawno już dobiegła końca, a my jesteśmy gotowe odnaleźć miejsce w nowym systemie dla każdej osoby. Głos mój i innych osób aktywistycznych trafia do osób decyzyjnych, bo nasze wypowiedzi są cytowane zarówno podczas publicznych wystąpień, jak i rozmów w kuluarach. Mam wrażenie, że jesteśmy świadkami wielkiej zmiany, która musi jedynie zostać zaakceptowana przez grono głów państw - społeczeństwo domaga się jej już od dawna.
Co wyniknie z COP26?
Każde z nas przyjechało do Glasgow z różnymi oczekiwania co do efektów obrad. Jedno, co jest pewne, to że wyjedziemy stąd bogatsze o poczucie wspólnoty. Społeczeństwo i nauka mówią jednym głosem, a to w procesie zmiany jest bardzo dużym krokiem. Nauka jest prawdziwie ponad interesami, a do tego wzywa do jednoczenia się i międzypokoleniowej, transnacjonalnej solidarności. Niesamowicie budujące jest obserwować osoby pochodzące z tak wielu krajów i kultur, które jednoczą się, aby dbać o dobrą przyszłość nie tylko dla siebie, ale też i innych. Czy również rządzący staną na wysokości zadania? To się jeszcze okaże, ale z pewnością będziemy o to zabiegać.