Zwiedził wszystkie 23 polskie parki narodowe w półtora roku. O swoich przygodach opowiedział na Festiwalu Podróżniczym Śladami Marzeń na MTP. Mowa o Patryku Fiutku, studencie Wydziału Biologii UAM.
Do przyrodniczych podróży zainspirowała Patryka przeprowadzka do Poznania. Jego droga do stolicy Wielkopolski nie była prosta. Student pochodzi z gminy Żarki koło Częstochowy, licencjat z biologii ukończył na Uniwersytecie Gdańskim, a studia drugiego stopnia zdecydował się kontynuować już na UAM. Teraz studiuje na piątym roku i pisze pracę magisterską pod kierunkiem prof. Mariusza Lamentowicza, który bada zmiany klimatu na torfowiskach.
– Poznałem profesora na obozie ornitologicznym. Zainteresował mnie tym, co robi z zespołem. Pomyślałem, że mógłbym się w tym odnaleźć. Tak się stało – wspomina młody biolog.
Student razem z zespołem prof. Lamentowicza bada to, w jaki sposób zgrupowania ameb skorupkowych reagują na eksperymentalne podgrzanie temperatury powietrza i gleby na torfowisku w Rzecinie. – We współpracy z naukowcami z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu próbujemy wyjaśnić, czy zwiększona temperatura wpływa na zmianę składu gatunkowego tych organizmów – wyjaśnia.
Na pomysł odwiedzenia wszystkich parków wpadł na wycieczce do Wielkopolskiego Parku Narodowego. – Gdy przeprowadziłem się do Poznania, szukałem fajnych miejsc na spacery i jednym z nich okazał się WNP. Pierwszy raz pojechałem tam wczesną wiosną – było cicho i spokojnie, prawie nikogo na szlakach. Bardzo mi się podobało. Wcześniej jako dziecko byłem tylko w Ojcowskim Parku Narodowym. Następny był Świętokrzyski, potem Słowiński i tak to się zaczęło – wspomina.
Wypady były krótkie, często jednodniowe, ale bardzo intensywne. Patryk jeździł koleją – wyprawy rozpoczynał zwykle wieczorem lub w nocy. Do Karkonoskiego Parku Narodowego wyruszył o północy z dworca w Jeleniej Górze marszem na Śnieżkę. – Chciałem być o świcie przy granicy parku i cały zimowy dzień przeznaczyć na dojście na szczyt.
W Bieszczadach spędził trzy dni, w Pieninach i Gorcach po dwa. Te ostatnie przemierzył w strugach deszczu. Najbardziej podobało mu się w Bieszczadach, czuł tam powiew pierwotnej natury. Najmilsze wspomnienia ma natomiast z Babiogórskiego Parku Narodowego. Aby dostać się na miejsce, przesiadał się kilka razy, ostatni odcinek pokonał zastępczą komunikacją jako ostatni pasażer. Potem był dwudziestokilometrowy marsz do granic parku pod rozgwieżdżonym niebem w ciepłą wrześniową noc. Wysoko w górach, gdy skończyła się kosodrzewina, ochłodziło się, pojawiły się chmury. Blisko szczytu Babiej Góry gęsta mgła ograniczała widoczność do metra.
– Nie wiedziałem, gdzie jestem. Zobaczyłem w oddali blask czołówek – ludzie mnie pokierowali, jak dojść na miejsce. Było tam kilkadziesiąt osób czekających na wschód słońca, który długo się nie pojawiał, część z nich zrezygnowała. Stwierdziłem, że skoro tam wszedłem, to chociaż przyjrzę się roślinności i zrobię zdjęcia. Nagle mgły ustąpiły, na dwie minuty zrobiło się pogodnie. Zapamiętałem to na długo. Doceniam te wspomnienia. Dużo się przez ten ponad rok wydarzyło: zmieniłem miasto, ornitologię zamieniłem na paleoekologię, poznałem nowych ludzi i… ciągle jeździłem po parkach. Projekt dał mi wiarę w to, że jeśli coś sobie zaplanuję, jestem w stanie to zrealizować – mówi student.
Przyrodnicze wyjazdy pozwoliły Patrykowi wrócić do fotografii, pasji z dzieciństwa. Z początku fotografował telefonem, ale uznał, że parki zasługują na zdjęcia dobrej jakości, więc kupił aparat i nauczył się obróbki zdjęć. Dla biologa ważniejsza niż świetne ujęcie jest etyka w fotografii, dlatego stara się jak najmniej ingerować w naturę. Teraz przed nim kolejne wyzwania: parki narodowe Europy i Afryki.
Czytaj też: Mateusz Zmudziński - diament z Wydziału Biologii