Grudzień to na powstanie fatalna pora. Gdy jednak 104 lata temu w Poznaniu wybuchło – przypadkowo i spontanicznie - zakończyło się sukcesem, przełamując tym samym XIX-wieczne fatum powstańczych klęsk Polaków. A było przecież obarczone dużym politycznym i militarnym ryzykiem, którego stawką były losy Wielkopolski i kształt niepodległego państwa polskiego.
Odrodzona Polska – mówiąc krótko – powstała w listopadzie 1918 r. z części ziem zaboru rosyjskiego oraz austriackiej Galicji, choć o wschodnią część tej ostatniej ze Lwowem toczyć trzeba było wojnę z Ukraińcami. Tymczasem Poznańskie wraz z pozostałymi ziemiami tzw. dzielnicy pruskiej pozostawało nadal w granicach niemieckiej Rzeszy, a o ich państwowej przynależności zadecydować miał przyszły kongres pokojowy.
Poznańczycy nie czekali jednak z założonymi rękoma na jego rozstrzygnięcia rozpoczynając w listopadzie 1918 r. swój marsz ku niepodległości. Wykorzystali tu perfekcyjnie okazję, jaką stworzył wybuch rewolucji w Niemczech, która doprowadziła do abdykacji Wilhelma II i zdezorganizowała dotychczasowy spiżowy monolit niemieckiego państwa. W tej sytuacji ujawniła się siła polskiego społeczeństwa w Poznańskiem, jego budowana przez dziesięciolecia samoorganizacja, posiadanie wyrazistych elit przywódczych, brak radykalnych antagonizmów politycznych.
Stworzone w ciągu kilku tygodni struktury organizacyjne i oddziały wojskowe, wejście do zamkniętych dotąd dla Polaków instytucji i urzędów było fundamentem przyszłego powstańczego sukcesu. Gdy więc 27 grudnia rozpoczęły się walki, które w następnych dniach rozlały się na całą Wielkopolskę, niemieckiego przeciwnika zaskoczyła nie tylko determinacja i odwaga tego prawdziwie ludowego zrywu, ale i sprawność, skuteczność, doskonała organizacja tak akcji militarnej, jak ustanawianych równolegle struktur cywilnej władzy. W ciągu kilkunastu dni niemal całe Poznańskie znalazło się w polskich rękach, niekiedy w zbrojnymi starciu, kiedy indziej wskutek pertraktacji czy zaskoczenia zdezorientowanego przeciwnika.
Nad wyzwolonym terytorium władzę sprawował Komisariat Naczelnej Rady Ludowej, de facto polski rząd wielkopolskiego „państwa przejściowego”. Powstańcze oddziały zastąpiła wkrótce regularna armia, dobrze uzbrojona, umundurowana, zaaprowizowana, potrafiąca skutecznie stawić czoła niemieckiej ofensywie na przełomie stycznia i lutego. W sukurs wielkopolskiemu sukcesowi przyszła też osłona międzynarodowa: to aktywność polskiego przedstawicielstwa w Paryżu sprawiła, że 16 lutego 1919 roku w Trewirze przedłużenie rozejmu między Niemcami a państwami zwycięskiej koalicji objęło swym zasięgiem także linie frontu wielkopolskiego. Czyn Wielkopolan postawił strony debatujące w Paryżu nad traktatem pokojowym przed faktem dokonanym, co zadecydowało nie tylko o włączeniu Wielkopolski w granice państwa polskiego, ale i wzmocniło polskie żądania dotyczące pozostałych wschodnich terytoriów Rzeszy zamieszkanych przez Polaków.
Przyłączona do państwa polskiego Wielkopolska wnosiła w wianie nie tylko historyczne polskie ziemie z Gnieznem i Poznaniem, kolebkę polskiej państwowości, ale i swój wysoki poziom cywilizacyjny, silną, doskonale zintegrowaną polską zbiorowość, nowoczesny etos pracy i służby w sprawie publicznej, wreszcie – świetnie wyszkoloną armię, która miała odegrać istotną rolę w walkach na wschodzie. A także nowy Uniwersytet, nad którego powstaniem zaczęto pracować w gorących dniach rewolucji w listopadzie 1918 r., a zainaugurowano jego działalność w maju 1919 r., pod rządami Naczelnej Rady Ludowej. I o tym także pamiętajmy dziś, obchodząc Narodowe Święto Zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego.
Prof. UAM dr hab. Przemysław Matusik