Wersja kontrastowa

Prof. Sylwia Schab. W Danii najbardziej lubię Duńczyków

Fot. Adrian Wykrota
Fot. Adrian Wykrota

To jest debiut prof. UAM Sylwii Izabeli Schab, debiut oczywiście jako autorki książki popularnej. Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w pierwszej połowie tego roku ukazał się zbiór tekstów o Danii pod tytułem „Dania. Tu mieszka spokój”. Z panią profesor spotykam się dzień po wieczorze autorskim, który odbył się w Centrum Kultury „Zamek” w Poznaniu. Takich spotkań autorka odbyła już wiele, w całej Polsce – podczas wszystkich, jak podkreśla, spotyka się z niezwykle ciepłym przyjęciem swojej książki. 

 

 

W książce — nieco przewrotnie — pisze pani, że wybór filologii duńskiej jako kierunku studiów był dziełem przypadku. Zapytam zatem: kiedy poczuła pani, że to był dobry wybór?

 

 – Właściwie nie wiem, czy potrafię to precyzyjnie określić czasowo, wydaje mi się jednak, że dość szybko zorientowałam się, że dokonałam całkiem niezłego wyboru. Od samego początku miałam poczucie, że te studia są inne od wszystkich. Katedra Skandynawistyki jest miejscem przyjaznym i otwartym dla studentów, tak więc zawsze bardzo dobrze się tam czułam. Dość szybko przekonałam się też, że jako studenci mamy wiele możliwości wyjazdowych. Brałam udział w kursach duńskiego w Danii właściwie w każde wakacje, to było dosyć wyjątkowe jak na tamte czasy. Mówimy przecież o początku lat 90. ubiegłego wieku. Najbardziej magiczne na pewno było moje pierwsze spotkanie z Danią, podczas wakacji po pierwszym roku studiów. Wtedy rzeczywiście zakochałam się w tym miejscu. I do dzisiaj to uczucie mi nie mija, a gdy o tym mówię, myślę przede wszystkim o ludziach. W Danii najbardziej lubię Duńczyków, i nie tylko tych indywidualnych, którzy są moimi przyjaciółmi, ale Duńczyków jako społeczeństwo. To jest taka wspólnota, jakiej pragnęłabym dla Polski, to znaczy kompetentna, obywatelska, aktywna i potrafiąca się dobrze dogadywać. 

 

„Dania. Tu mieszka spokój” to kompendium wiedzy o kraju, który Polakom, mimo że geograficznie nieodległy, wciąż wydaje się egzotyczny. 

 

– Taki zamysł przyświecał mi przy jej pisaniu. Tak jak wspomniałam we wstępie, narodziła się ona z niedosytu, z przeświadczenia, że brakuje literatury na ten temat. Natomiast głównym bohaterem jest na pewno społeczeństwo. Interesuje mnie, jak ono funkcjonuje, jakie mechanizmy nim rządzą, z jakich powodów powinno być interesujące czy nawet inspirujące dla nas, Polaków. Bo kontekst polski też w książce jest obecny, chociażby z tego powodu, że napisałam ją ja.

 

Tak jak wspomniałam, omawia pani wiele aspektów życia w Danii. Bardzo spodobał mi się rozdział poświęcony posiłkom. 

 

– Rytuał wspólnego spożywania posiłków jest czymś naturalnym w Danii. Duńczycy uwielbiają spędzać czas razem, chociażby przy obowiązkowym kubku kawy. Nie wiem, czy pani wie, ale znajdują się w czołówce europejskiej, jeśli idzie o spożycie kofeiny. Powszechny jest też zwyczaj wspólnego jedzenia posiłków, na przykład z sąsiadami. W tym celu organizuje się nawet kluby obiadowe, w których sąsiedzi spotykają się przy wspólnym stole na przykład raz w tygodniu. Za każdym razem posiłek przygotowuje inna osoba czy para. Te ćwiczenia we wspólnocie mają też szerszy kontekst, związany na przykład z infrastrukturą. Budynki wielorodzinne projektowane są tak, aby znajdowała się w nich przestrzeń, w której można spotkać się, porozmawiać, świętować czy właśnie coś wspólnie zjeść. Nawet ławki w parku są ustawione tak, aby można było ze sobą rozmawiać. Tym spotkaniom towarzyszy oczywiście nieodłączne duńskie hygge.

 

Buduje pani w książce obraz Duńczyków jako ludzi otwartych, serdecznych, z jednym małym wyjątkiem: ścieżek rowerowych. 

 

– Nie, muszę temu zaprzeczyć, zachęcam wszystkich do poruszania się rowerem po Danii. To, o czym pisałam w książce, dotyczy dużych miast, takich jak na przykład Kopenhaga, gdzie ruch rowerowy jest natężony i rządzi się swoimi prawami. Jeśli poruszamy się w grupie cyklistów, musimy pamiętać, że trzeba to robić sprawnie. Opóźnienie w starcie na zielonym świetle może skutkować pomrukami ze strony innych rowerzystów lub nawet nieprzychylnymi komentarzami. Na pewno jednak, i to chciałabym podkreślić, poruszanie się rowerem jest bezpieczne. Dania opleciona jest naprawdę gęstą siecią ścieżek rowerowych. To na pewno środek transportu godny polecenia nie tylko w miastach, ale w całej Danii. 

 

W Polsce wiele osób traktuje rower jako sprzęt do rekreacji czy uprawiania sportu. Tymczasem w Danii jest to pełnoprawny środek transportu, wiele osób dojeżdża nim do pracy czy szkoły i to niezależnie od pozycji społecznej czy piastowanego urzędu. Rowerem do swojego biura mogą dojeżdżać nawet wysocy rangą politycy. Taką sytuację mieliśmy kilka lat temu w Polsce. Poprzedni ambasador Danii do pracy dojeżdżał rowerem, czym budził duże zainteresowanie warszawiaków. 

 

Polacy za to nie cieszą się w Danii najlepszą opinią. Istnieje sporo stereotypów na nasz temat. 

 

– Ta opinia na szczęście troszeczkę się zmieniła pod wpływem ostatnich wypadków związanych z agresją Rosji w Ukrainie. Duńczycy zobaczyli w nas naród, który jest skłonny do niesienia pomocy. Naprawdę duże wrażenie zrobił na nich fakt, że przyjęliśmy tak wielką liczbę uchodźców wojennych, a także ich zwierzęta domowe. Duńczycy sami postrzegają siebie jako naród skłonny do pomocy, to dodatkowo zbudowało między nami więź. 

 

Studiując literaturę czy dyskurs medialny, rzeczywiście można dojść do wniosku, że Polska i Polacy nie zajmują zbyt wiele miejsca w wyobraźni przeciętnego Duńczyka. Pojawiamy się w momentach, które są przełomowe dla naszej historii, jak na przykład utrata przez Polskę niepodległości, w ogóle walka Polaków o odzyskanie niepodległości, przemiany po komunizmie. Medialnie na pewno dostrzeżone zostało nasze wstąpienie do Unii Europejskiej. Duńczycy wyobrażali sobie wówczas, o czym świadczyły niekiedy dość alarmistyczne w swoim tonie nagłówki w prasie w stylu „Polacy nadchodzą!”, że zalejemy ich mały kraj. Nie jest to zupełnie pozbawione podstaw. Statystyki mówią, że jesteśmy największą grupą imigrancką w Danii. Jest nas około 55 000. Co warto podkreślić, większość przyjechała do Danii, żeby pracować lub studiować. 

 

Niestety część z tych osób nawet nie próbuje nauczyć się języka. To właściwie chyba taka polska przypadłość, jeśli popatrzymy na inne skupiska Polaków w Niemczech czy Hiszpanii. 

 

– Nie chciałabym generalizować, ale prawdą jest, że nie wszyscy Polacy są zadowoleni z pobytu w Danii. W książce przytaczam wypowiedzi moich polskich znajomych – niektórzy powtarzają, że to jest ich miejsce na ziemi, inni deklarują, że chcą wracać. Skarżą się, że brakuje im pewnego rodzaju spontaniczności, ale są też tacy, którzy w Polsce zostawili rodzinę, Dania jest tylko przystankiem na ich drodze. 

 

 

Na zakończenie naszej rozmowy poproszę o małą rekomendacje turystyczną, zbliżają się wakacje.

 

– Dania nie jest typowym miejscem turystycznym, ale to doskonały wybór dla osób, które szukają wytchnienia, spokoju i bezpieczeństwa. Może nie zaoferuje nam jakichś widowiskowych fiordów (chociaż fiordy w Danii również znajdziemy i moim zdaniem są piękne), może nie zapewni niebywałych widoków ze szczytów gór (bo góry w Danii to zjawisko umowne, najwyższe szczyty ledwie przekraczają wysokość 170 m n.p.m.), jednak na pewno odnajdziemy w niej coś dla siebie. 

 

Myślę, że dobrym pomysłem byłyby na przykład takie wakacje, które polegałyby na wynajęciu domku letniskowego i stworzeniu z niego bazy wypadowej do wycieczek rowerowych. Dania jest na tyle niewielka, że w zasadzie bez większych problemów możemy dotrzeć w wiele jej zakątków. Bardzo często sama tak właśnie zwiedzam ten kraj. Podróże po Danii polegają na odnajdywaniu drobnych przyjemności i dostrzeganiu szczegółów: w architekturze miast czy w krajobrazie przyrodniczym, takich małych smaczków, które może na pierwszy rzut oka wydają się niepozorne, ale gdy się przyjrzymy im z uważnością, to mogą zrobić spektakularne wrażenie. To mogą być jakieś elementy infrastruktury, dobrze przemyślane i pasujące do przyrody. Sztandarowym przykładem jest muzeum archeologiczno-etnograficzne w pobliżu Aarhus (Moesgaard Museum). To naprawdę wyjątkowe miejsce pod względem sposobu komunikowania się z publicznością. Jeśli komuś wydaje się, że okres kamienia łupanego czy epoka brązu nie są niczym fascynującym, powinien tam pojechać. A poza tym, co jest właściwą treścią tego muzeum, nie da się pominąć samej architektury budynku, w którym się ono znajduje. Został on wkomponowany we wzgórze w taki sposób, że znajduje się częściowo pod ziemią — co oczywiście koresponduje z typem ekspozycji, czyli prehistorią i sięganiem w głąb. Ale również dzięki temu rozwiązaniu budynek nie dominuje nad otoczeniem. Nad ziemią za to znajduje się pokryta trawą platforma, z której można podziwiać widok na fiord i okolice muzeum. To są właśnie te „smaczki”, które oferuje Dania, często nieoczywiste dla nas jako turystów. Tymczasem jest to dobre połączenie wielu nieoczywistych atrakcji z tytułowym – w mojej książce – spokojem. I z możliwością zażycia relaksu, dlaczego by nie w duchu hygge.

 

zob. też Prof. Sylwia Schab. Sto lat od rozwinięcia kłębka

 

Nauka Wydział Neofilologii

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.