Myślę, że na udane zajęcia składa się wiele czynników. Część ma charakter systemowy – jak odpowiednia liczebność grup czy brak nadmiernego obciążenia dydaktycznego i pozadydaktycznego – skupię się więc tylko na czynnikach zależnych od nauczycieli akademickich - mówi dr Michał Krotoszyński z Wydziału Prawa i Administracji UAM
Podstawą musi być oczywiście przygotowanie merytoryczne, które obejmuje nie tylko wiedzę, ale i plan, jakimi metodami ją przekazać. Równie ważne jest jednak, moim zdaniem, zbudowanie na zajęciach bezpiecznej atmosfery, w której studenci nie będą bali się zadawać pytań i przyznać do niewiedzy: potrzeba więc dużo wzajemnego szacunku, a także trochę wyrozumiałości i poczucia humoru. Stąd ja osobiście preferuję metody bazujące na nagrodach, bardziej niż przymus oparty np. na regularnych wejściówkach – zdaję sobie jednak sprawę, że takie podejście jest też możliwe ze względu na specyfikę nauczanych przeze mnie przedmiotów.
Nie oznacza to oczywiście, że kolokwium czy egzamin muszą być łatwe: wydaje mi się, że studenci nie mają nic przeciwko trudnym zaliczeniom, o ile tylko wymagania są jasno określone. Na kierunkach, przygotowujących do określonych zawodów, ważne jest też, by studenci wiedzieli, jaki jest cel poszczególnych zajęć: do czego przekazywana im wiedza będzie przydatna i kiedy użyją danych umiejętności. Staram się więc wplatać w zajęcia przykłady z mojej praktyki zawodowej – jestem radcą prawnym – by już od pierwszego roku studenci widzieli, że dzięki określonym narzędziom są w stanie rozwiązywać faktycznie pojawiające się problemy. I wreszcie ostatnim elementem jest dbanie o aktywizację studentów: trudno tu o niezwodną receptę, ale moje skromne doświadczenie podpowiada mi, że aby była ona możliwa, to właśnie wykładowca musi być na sali osobą najbardziej zainteresowaną przedmiotem. Nie zawsze da się oczywiście taki entuzjazm naprawdę odczuwać: gdy w ciągu dwóch dni mówimy siódmy raz to samo. Przydają się więc także choćby minimalne zdolności aktorskie.