Wersja kontrastowa

Prof. Maciej Walkowski. Niepewna przyszłość świata

Prof. Maciej Walkowski

Pandemia SARS-CoV-2 zupełnie nieoczekiwanie dotknęła gospodarkę światową. Jest ona klasycznym przykładem tzw. czarnego łabędzia (black swan), czyli zdarzeń de facto nieprzewidywalnych. Choćby dlatego tak trudno snuć prognozy, dotyczące stanu  świata pod względem gospodarczym w najbliższych latach. O pewną diagnozę się jednak pokuszę.

 

Po pierwsze, wiele będzie zależeć od tego, jak z kryzysem poradzą sobie gospodarki, mające największy wpływ na wielkość światowej produkcji i rozwój stosunków międzynarodowych. Myślę tu oczywiście o Stanach Zjednoczonych, Chińskiej Republice Ludowej, Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii, Japonii, Korei Południowej oraz rynkach wschodzących typu: Brazylia, Indie, Meksyk, Turcja i Indonezja. Z wyjątkiem potęg azjatyckich są to państwa, które najboleśniej zostały dotknięte skutkami pandemii. Szczególnie niepokojąca sytuacja występuje w samym USA, epicentrum światowego handlu i inwestycji. Pandemia uderzyła gospodarkę światową dwutorowo. Po pierwsze, poprzez negatywny szok podażowy skutkujący ograniczoną produkcją i zwolnieniami spowodowanymi czasowym przerwaniem globalnego łańcucha dostaw. Po drugie, poprzez drastyczny spadek wydatków konsumpcyjnych, który dotknął wiele branż, szczególnie transportową, turystyczną, gastronomiczną, noclegową i eventową (HoReCa – Hotel, Restaurant, Catering/Cafe). Sektor ten  został przez kryzys dotknięty jako pierwszy i zapewne jako ostatni (o ile w ogóle) z niego wyjdzie. Z tego właśnie względu w poważnej sytuacji ekonomicznej znalazły się państwa śródziemnomorskie UE oraz Chorwacja, Turcja, Egipt i Indonezja. Z perspektywy kilku ostatnich miesięcy można zauważyć, że produkcja przemysłowa i sektor usług powoli odbijają się od dna (poprawa wskaźnika aktywności gospodarczej PMI). Udział konsumpcji wewnętrznej w tworzeniu dochodu narodowego nadal pozostaje jednak daleki od oczekiwań. Jak szybko nastąpi więc powrót do dawnych nawyków zakupowych? W mojej opinii, niestety, nie tak szybko i to z wielu powodów. O wyjściu z kryzysu powinniśmy bowiem myśleć w perspektywie średnioterminowej, czyli kilku lat. Kryzys naznaczony dużym spadkiem PKB, rosnącym bezrobociem, wzrostem prekarnych form zatrudnienia oraz ogólnym obniżeniem dochodów i jakości życia dotknął obywateli wszystkich państw w świecie. Jego skutki najdłużej będą odczuwać te z nich, które jeszcze przed pandemią cechował wysoki poziom długu publicznego i/lub uzależnione od sektora HoReCa. W UE, zakładając skuteczność narodowych pakietów antykryzysowych, wykorzystanie możliwości kolejnej perspektywy finansowej oraz hojnego pakietu antykryzysowego (Fundusz Odbudowy), delikatne odbicie w gospodarce może nastąpić już za rok. Dojście do stanu równowagi makroekonomicznej potrwa jednak znacznie dłużej. Scenariusz oznaczony literą „V”, w którym gospodarka światowa szybko wraca do stanu równowagi i wzrostu gospodarczego (po równie szybkim spadku), jest mało prawdopodobny. Aktualnie nie widać bowiem wszystkich skutków kryzysu, amortyzowanych przez uruchomione tarcze, a negatywne skutki pandemii zostały odłożone w czasie. „Krajobraz po bitwie” z koronawirusem i jego skutkami nie nastraja optymistycznie, tym więcej, że pakiety ratunkowe nie mogą być utrzymywane stale. Wzrost bezrobocia i spadek dochodów jest nieunikniony, a powszechny dziś dodruk pieniądza trwać wiecznie nie będzie. W kolejnych latach za tak drastyczny wzrost długu społeczeństwa będą musiały zapłacić, głównie w postaci cięć rozmaitych wydatków publicznych, likwidacji ulg i podwyżek podatków. Aspiracje i możliwości rozwoju kolejnych pokoleń zostaną więc poważnie ograniczone. Drugi scenariusz, oznaczony literą „I” oznaczającą długoletnią recesję, również wydaje się mało realny. Za najbardziej prawdopodobny można w istocie uznać scenariusz trzeci, zobrazowany za pomocą litery „U”. Jest ona wizualizacją ewolucyjnego wychodzenia z kryzysu, za którym, oprócz wymienionych, przemawiają też inne czynniki. Nie wiemy wszak, jakie skutki przyniesie jesienna fala zakażeń i jakiego typu restrykcje rządowe będą jej towarzyszyć. Nie wiemy też, jak reagować będą na nie zaniepokojeni swą pogarszającą się sytuacją materialną obywatele. Wiemy natomiast, że sytuacji całkowitego lockdownu nikt już nie jest sobie w stanie wyobrazić. Musimy więc nauczyć się żyć z otaczającym nas wirusem i… czekać na skuteczną i bezpieczną szczepionkę. Już sama  informacja o jej wynalezieniu (liderami badań są koncerny Moderna Inc., Novovax Inc., Pfizer Inc., AstraZeneca Plc oraz CureVac Inc.) byłaby bardzo pozytywnym i oczekiwanym  impulsem do przyspieszonego rozwoju, dając duży zastrzyk nadziei i optymizmu społecznego.       

 

Po drugie, szczególnie w dłuższej perspektywie, większy wpływ na gospodarkę światową, niż działania doraźne, będzie miał kształt procesu globalizacji. Choć pojawiają się opinie, że świat szybko wróci do realizacji idei business as usual (z korektami typu wzrost znaczenia e-commerce), to dominuje przekonanie o konieczności przemyślenia globalizacji na nowo, czy wręcz deglobalizacji. Spór o główny paradygmat rozwoju świata w swym neoliberalnym wydaniu trwa już zresztą od wielu lat, a intensyfikacji uległ od kryzysowego roku 2008. Pandemia go jedynie wzmogła i wyostrzyła. Przerwy w dostawach z Chin, czyli „największej fabryki świata”, nasiliły dyskusje o konieczności powrotu do zasad reshoringu i nearshoringu. Część kapitału miałaby powrócić do kraju pochodzenia, tworząc tam zatrudnienie i dochód, a inwestycje bezpośrednie (FDI) lokowane miałyby być w regionach o wyższych kosztach produkcji, ale też bardziej przewidywalnych i bliższych geograficznie niż ChRL. System produkcji bazujący na bieżących dostawach, przy niewielkich lub zerowych zapasach własnych (just in time) będzie należał do przeszłości, a na tzw. desinizacji skorzystają gospodarki z Europy Środkowej i Wschodniej oraz Bałkanów Zachodnich, w tym Polska. Ważniejsza od szybkiego wzrostu wydajności i zysków stanie się stabilność i odporność gospodarcza. Wzrośnie nadzorczo-kontrolna i stymulująca rola państwa, nasilą się tendencje interwencjonistyczne i protekcjonistyczne, propagandowo wzmacniane apelami o etnocentryzm konsumencki. O ile jednak rozrost regulacyjnych funkcji państwa oraz zaplanowany, czasowy i selektywny protekcjonizm może mieć sens, o tyle przedłużanie tego stanu w nieskończoność oraz działania retorsyjne mu towarzyszące, mogą przynieść więcej szkód niż pożytku. W efekcie „lek okaże się gorszy od choroby”. Odejście od neoliberalnego paradygmatu rozwoju nie musi i nie może wszak oznaczać końca globalizacji, która raczej powinna stać się bardziej transparentna i sprawiedliwa, oparta na solidarności, skutecznym wielopoziomowym zarządzaniu, intensywnej współpracy i – co nie mniej ważne – ekonomii wartości. Pandemia może stać katalizatorem niezbędnych zmian w świecie, ale skupienie się wyłącznie na powrocie na ścieżkę szybkiego wzrostu gospodarczego świata lepszym i sprawiedliwszym nie uczyni, pogłębi i tak już ogromne nierówności, utrudni dostęp do dobrej i powszechnej opieki zdrowotnej, na plan dalszy odsuwając problemy ekologiczne. Ciężar zmian światowego porządku ekonomicznego powinna wziąć na siebie koalicja rynkowych państw demokracji liberalnej, z USA i UE na czele. Tymczasem mamy do czynienia z widocznym osłabieniem globalnego przywództwa Stanów Zjednoczonych, słabnącą pozycją niespójnej wewnętrznie Unii Europejskiej oraz rosnącą rolą i znaczeniem Chin. Fundamentalne znaczenie dla kształtu nowego światowego porządku będą miały listopadowe wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Kandydat demokratów J. Biden wielokrotnie zapowiadał odbudowanie zaufania do amerykańskiego przywództwa w świecie i tradycyjnych sojuszy. W owej koalicji wspólnych interesów i wartości, oprócz państw członkowskich UE, miałyby się znaleźć m.in.: Kanada, Australia, Japonia i Korea Południowa. Uczciwy handel, przejrzystość światowego systemu finansowego z likwidacją rajów podatkowych włącznie, zmniejszenie nierówności społecznych, dekarbonizacja gospodarki i innowacyjna gospodarka typu 4.0 powinny na nowo stanowić fundament wzmocnionej, gospodarczej współpracy transatlantyckiej Europy ze Stanami Zjednoczonymi.

 

Po trzecie wreszcie, elementem decydującym o kształcie świata w dobie (post)pandemicznej, będzie kształt relacji amerykańsko-chińskich i europejsko-chińskich, a w ich efekcie amerykańsko-europejskich. W  wielu państwach świata, z Australią i USA na czele, mnożą się pytania o odpowiedzialność Państwa Środka za pandemię. Rosną napięcia na linii Waszyngton – Pekin poparte żądaniami ogromnych odszkodowań finansowych. Tymczasem Chiny, pomimo poważnych poszlak, nie chcą wziąć odpowiedzialności za epidemię i swoją spóźnioną reakcję na nią. Przeciwnie, kreują się na lidera w walce z pandemią, przejmując finansową kontrolę nad WHO. Uznają się przy tym za orędownika globalizacji nowego typu. Krytyka poczynań władz chińskich przeplata się przy tym z wyrazami podziwu dla sukcesów w zarządzaniu patriarchalnym społeczeństwem w czasach pandemii (także dzięki SCS – Social Credit System) i szybkim powrotem na ścieżkę wzrostu. Rosnące zainteresowanie budzi praktykowany tam model „autorytarnego kapitalizmu państwowego” i „dyktatury deliberatywnej”, któremu to problemowi badawczemu poświeciłem swoją ostatnią książkę Chińska strategia rozwoju społeczno-ekonomicznego. Implikacje dla Unii Europejskiej. Tymczasem, jak wiadomo, administracja D. Trumpa traktuje Chiny jako największe zagrożenie dla świata. W przypadku J. Bidena widać, co prawda, zmianę retoryki, ale sens jego wypowiedzi niewiele odbiega od obecnego kursu Białego Domu. Unii brakuje z kolei spójnej i strategicznej polityki wobec Chin, co dziwi tym bardziej, że dla niej nadchodzi w istocie czas prawdziwej próby i wyboru strategicznego partnera. W mojej opinii UE powinna dążyć do obustronnie korzystnej współpracy z ChRL, ale nie za cenę doraźnych ustępstw i rezygnacji z własnego systemu wartości. Relacje z Chinami UE powinna mieć dobre i partnerskie, unikając w nich prób powielania ich modelu społecznego oraz uznania chińskiej polityki gospodarczej (Xinomics) za uniwersalny wzorzec do naśladowania.

Wymienione zagadnienia, jako jedne z wielu, wpisują się w priorytetowe cele prestiżowego grantu unijnego EU EX/ACT Jean Monnet Center of Excellence project: EU External Actions in the contested global order – (in)coherence, (dis)continuity, resilience, realizowanego na UAM pod kierunkiem prof. Tadeusza Wallasa. Od dwóch lat z powodzeniem realizuje go grupa cenionych badaczy z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa, a szczegółowe informacje na ten temat znaleźć można na stronie: http://coe.amu.edu.pl/

 

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.