W stajni prof. Ziembińskiego wszyscy – a przynajmniej większość z nas – mieliśmy taką niepisaną zasadę, że interesujemy się jeszcze czymś oprócz zaliczania zajęć. O wyborze studiów prawniczych decydowałam w wieku 18 lat. Wtedy myślałam o tym, że mój dziadek był prawnikiem, i że była to dla mnie bardzo ważna postać. A poza tym podobał mi się sposób, w jaki realizował ten zawód. Nie bardzo wtedy wiedziałam, co oznacza bycie prawnikiem. A gdy zaczęłam studiować i po raz pierwszy usłyszałam określenie „zamiar sprawcy” - bodajże było na ćwiczeniach z prawa karnego materialnego - to zaczęłam myśleć o intrapsychicznym aspekcie funkcjonowania człowieka. I to mnie porwało. Na początku uznałam, że zostanę prawnikiem a wiedza z zakresu psychologii pomoże mi lepiej wykonywać pierwszy zawód. Tak jak było to w przypadku niektórych moich kolegów – innych koni ze stajni Gandhiego. Ostatecznie jednak bliżej mi do prof. Michała Chmary, wybitnego socjologa, czy reżysera filmowego Filipa Bajona, którzy skończyli prawo pod okiem prof. Ziembińskiego ale swoją karierę zawodową realizowali poza nim. Ja zostałam psychologiem.