Kiedy nadchodzi Gwiazdka, wszyscy życzymy sobie tego samego: zwolnić, odpocząć. Oderwać się od niespokojnych czasów, nieżyczliwych zbiegów okoliczności, zanurzyć się w atmosferze Świąt. Duch Bożego Narodzenia przynosi ze sobą zapach choinki i domowego ciasta, melodię kolęd i – jak u Dickensa – wspomnienie dzieciństwa.
Moc Świąt zapisana jest w rytuałach, których istota, jak dowodzą antropolodzy, polega na przynależności do mitycznego czasu wiecznego powrotu. Boże Narodzenie – jak żaden inny czas w roku – przenosi nas do czasów dzieciństwa. Magiczna obrzędowość towarzysząca radości z przyjścia na świat Dzieciątka, przynoszącego nadzieję i wiarę, bajeczna atmosfera rozświetlonego drzewka, przy którym gromadzą się najbliżsi – na co dzień często rozdzieleni przestrzenią, czasem czy zwyczajnym zabieganiem – no i prezenty, z których cieszymy się… jak dzieci, najpierw je pakując dla tych, których kochamy, a później odkrywając pod choinką te, które oni przygotowali dla nas.
Warto w tym magicznym czasie odgrodzić się od zgiełku rzeczywistości, hałaśliwej natarczywości telefonów (także komórkowych), szybkości internetu i gadatliwości telewizora – a można to uczynić w najprostszy, znany od wieków sposób: przez zanurzenie się w opowieści. W książki. W książki inne niż te, które czytamy na co dzień, niż te, które czekają na biurko, na stosie „koniecznych do przeczytania”: w te, które można czytać głośno naszym dzieciom, wnukom, ale i sobie samym.
Jak pisze brytyjski badacz, Peter Hunt, literatura dziecięca pozostawała „na marginesie zainteresowań intelektualnych i kulturowych autorytetów” stanowiąc raczej „kwestię prywatnej przyjemności, co może oznaczać, że [książki dla dzieci] są prawdziwą literaturą – o ile „literatura” składa się z tekstów, które czytelników angażują, zmieniają i wzbudzają w nich silne reakcje''. I choć trudno uznać kategorię „prywatnej przyjemności” za termin naukowy, wpływ literatury dziecięcej na historię społeczną i rozwój kultury jest niezaprzeczalny, skoro większość dorosłych (a więc i ci decydujący o kształcie życia zbiorowego jako politycy czy naukowcy) czytała jako dzieci książki dla dzieci…
Warto do nich wrócić, nie tylko po to, by odkryć w sobie dziecko, ale także i po to, by na nowo przeżyć te pierwsze wzruszenia, które towarzyszą dziecięcej lekturze, ale i po to, by przeczytać je na nowo, na nowo zrozumieć, odkryć ich uniwersalność. Przypomnijmy sobie Dziewczynkę z zapałkami Jana Christiana Andersena - opowieść nie tylko o samotności i biedzie, ale i o obojętności, o braku wrażliwości na drugiego człowieka, dziecko, które potrzebuje pomocy, a którego nikt nie dostrzega. Czy ta historia nie wydarza się co dzień na ulicach naszych miast, tuż obok…? Przeczytajmy też inną wigilijną baśń duńskiego autora: Choinkę , osobliwy monolog małego drzewka, które miało wielkie marzenia – przeczytajmy, by zobaczyć, że ludzkie widzenie świata nie jest widzeniem jedynym.
A może lepiej zakosztować innego, lepszego obrazu rzeczywistości: ten odnajdziemy choćby w Dzieciach z Bullerbyn Astrid Lidngren – ukochanej książce wielu (wszystkich) pokoleń – gdzie obraz Gwiazdki jest obrazem beztroskiej zabawy i radości z bycia razem, bez względu na materialne niedobory. Albo poczytajmy o tym, jak najsilniejsza dziewczynka na świecie, Pippi Pończoszanka, urządza niebanalną wigilię trojgu osamotnionego rodzeństwa. Albo o zimie w dolinie Muminków…
Nie będę wydłużać tej wyliczanki, nie chcę stworzyć kolejnej listy świątecznych bestsellerów. Chcę tylko Państwa namówić do zerknięcia do swych dawnych, ulubionych lektur. By się oderwać i zanurzyć w zapachu jedynych w roku takich Świąt. Niech promieniują dziecięcą radością.