Zależy nam, żeby pracować nad świadomością społeczną odbioru prawa, ale chodzi też o to, aby w interpretacji tekstu prawnego bardziej zwrócić uwagę na aksjologię, mówię tu zwłaszcza o prawie pracy, które przecież koncentruje się na człowieku, na jego ciele i psychice. My prawnicy potrzebujemy otwarcia i humaniści nam je dają. Proszę zobaczyć, do czego doprowadziło kurczowe trzymanie się przepisów wyalienowanych z życia społecznego. Jesteśmy ewenementem, jeśli chodzi o tzw. umowy śmieciowe, tego nie ma w wysoko cywilizowanych państwach. Wmawiamy ludziom, że wszystko jest w porządku, a przecież umowy śmieciowe łamią prawa człowieka. Krótko mówiąc, prawo pracy w Polsce często człowieka nie widzi. Tak, jak w przypadku nowelizacji ustawy o związkach zawodowych. Gdy Trybunał Konstytucyjny badał jej zgodność z konstytucją, pojawił się głos jednego z sędziów, dlaczego ograniczać wolność zrzeszania się do osób, które pracują zarobkowo, dlaczego wolontariusze nie mogą się zrzeszyć. Owszem, oni nie zarobkują, ale przecież pracują i szeroko pojęty standard bezpiecznych i higienicznych warunków pracy też im się należy. Tego już polski jurysta prawa pracy niejednokroć nie widzi. Zdarza się, że dla niego człowiek pracy to ten, kto zarabia, ale już nie wolontariusz, który podejmuje wysiłek w swoim prywatnym czasie dla dobra wspólnego. To prowadzi do różnicowania ludzi pracy na lepszych i gorszych, co zostaje w mentalności. Trudno, żeby w społeczności, która nie ma więzów solidarnościowych, był motor zmiany.