Wersja kontrastowa

Eko nie zawsze znaczy ekologiczny

fot. Eco Future IKE UAM
fot. Eco Future IKE UAM

W czasach globalnego ocieplenia chcemy jak najmniej szkodzić planecie. Używamy bawełnianych toreb zamiast reklamówek. Ci bardziej zamożni myślą o zamianie samochodu na elektryczny, który nie kopci i nie zatruwa powietrza. Ale czy na pewno nasze wybory służą środowisku? 

- Głosi się hasła, że wszystko, co ekologiczne jest bardzo dobre. Niekoniecznie. Nie ma w życiu jednoznacznie dobrych i złych rzeczy - mówi prof. Bogumił Brycki z Wydziału Chemii UAM. - Jest tylko produkt i jego działanie. Dokonując wyboru powinniśmy kierować się zdrowym rozsądkiem, nie emocjami. Każdy związek chemiczny, kiedy wchodził na rynek, był wychwalany, np. uważano, że kwas borowy jest dobry na wszystko - najlepszy do przepłukiwania ran, do przemywania oczu niemowlętom. Teraz już się go nie używa, bo okazał się toksyczny i kancerogenny.

Od ponad 40 lat naukowcy badają cykle życiowe produktów, po to, żeby dowiedzieć się, jak wpływają na środowisko. – W wielu przypadkach długo, a może nawet nigdy, nie będziemy wstanie stwierdzić, jaki produkt jest bezpieczniejszy dla środowiska, np. czy lepsze jest opakowanie szklane czy też plastikowe - twierdzi prof. Piotr Matczak z Wydziału Socjologii UAM. - W takich sytuacjach musimy odwołać się do naszych ogólnych przekonań. 

 

Plastikowe słomki to margines

Panuje potoczne przekonanie, że torby bawełniane są lepsze niż plastikowe. Bo są wytworzone z naturalnych składników. Jednak biorąc pod uwagę cykl życiowy tych przedmiotów okazuje się, że siatki z tworzyw sztucznych wygrywają. Tak wynika z badań Ministerstwa Środowiska i Żywności w Danii przeprowadzonych w 2018 roku pod kątem wpływu produkcji na zmiany klimatyczne (niszczenie warstwy ozonowej, zużycie wody, zanieczyszczenie powietrza i toksyczność dla ludzi). Z drugiej strony Duńczycy nie wzięli pod uwagę wielkiego problemu, jakim jest zaśmiecenie oceanów plastikiem, który rozkłada się przez kilkaset lat.

- Powinniśmy dążyć do tego, żeby opakowania plastikowe chociaż w części były biodegradowalne. Zamiast tworzyw takich jak polipropylen, polietylen używać poliaktydu, który jest biodegradowalny. Niestety, jest on 5 razy droższy - podkreśla prof. Brycki.

Eko nie zawsze znaczy ekologiczny, fot. Muntaka Chasant Wikipedia

 

Czytaj też: UAM coraz bardziej zielony

 

Pewne jest to, że używamy zbyt wiele plastiku. Jeszcze kilka lat temu wydawano w sklepach monstrualną ilość toreb. Nie zaszkodzi ograniczyć nabywania rzeczy, bez względu na to, z czego są zrobione, a te, które mamy wykorzystywać jak najdłużej. Prof. Andrzej Mizgajski z Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych twierdzi, że zawsze warto oszczędzać energię i wodę. Trudno nie zgodzić się z tym przekonaniem.

Śledząc to, o czym mówi się w mediach warto też zwrócić uwagę na kwestię skali. - Gdy toczyła się batalia o plastikowe słomki, byłem na Kongresie Światowego Towarzystwa Socjologicznego w Toronto. Wysłuchałem referatu, który pokazywał, że słomki są sprawą marginalną w porównaniu do ilości plastiku produkowanego na świecie. Jeśli wycofalibyśmy je z produkcji, miałoby to niewielkie znaczenie - wyjaśnia prof. Matczak.

 

Jak samice pąkli zmieniły płeć

Wprowadzając produkt na rynek nie zawsze łatwo przewidzieć, czym to się skończy. Przykładem jest trybulotycyna, która zdewastowała środowisko mórz. Kilkadziesiąt lat temu kadłuby statków i łodzi malowano farbami zawierającymi związki cyny (trybulotycyny), by zapobiec przyczepianiu się do nich skorupiaków, a dokładnie pąkli. Chodziło o to, by zmniejszyć zużycie paliwa, ponieważ statki pokryte pąklami spalały go dwa razy więcej. Okazało się jednak, że związki cyny przedostawały się do morskiej wody i powodowały maskulinizację pąkli. Zauważono, że samice skorupiaków żyjące na trasie np. promów kursujących po Bałtyku zamieniały się w samców. To doprowadziło do spadku populacji pąkli, przerwania łańcucha pokarmowego i zachwiania ekosystemu. Trybulotycyna była też niesłychanie popularna jako środek przeciwbakteryjny - nasycano nią paski, torebki, buty. Unia Europejska wycofała ją z użytku, ale zanim środowisko się zregeneruje, minie wiele lat.

Eko nie zawsze znaczy ekologiczny, fot. Fritz Geller-Grimm - Praca własna, CC BY-SA 2.5, Wikipedia

 

Czysta energia - piękna teoria?

Już teraz wiadomo, że samochody elektryczne nie są wcale takie “zielone”, jak sądzono. Piętą achillesową pojazdów są akumulatory, do produkcji których potrzebne są rzadkie i toksyczne metale. Wydobycie tych surowców, produkcja baterii i ich utylizacja szkodzi środowisku. 

- Chińczycy chcą zbudować w Polsce największą fabrykę do utylizacji akumulatorów. I tu pojawił się opór społeczeństwa. Rozumiem to, bo też nie chciałbym mieć w sąsiedztwie takiego zakładu. W Stanach Zjednoczonych przez wiele lat prowadzono badania epidemiologiczne na terenie, gdzie działała podobna fabryka. Okazało się, że w promieniu kilkunastu kilometrów zaobserwowano wzrost zachorowań na nowotwory - wyjaśnia prof. Brycki.

Jednym z wyzwań naszych czasów jest produkcja czystej energii ze źródeł odnawialnych. Wiele nadziei wiąże się z wodorem, który jako paliwo samochodowe teoretycznie ma neutralny wpływ na środowisko. - Podstawowym warunkiem, aby wodór mógł zastąpić bieżące nośniki energii jest opracowanie taniej, wydajnej i szybkiej metody produkcji tego gazu. Jeden ze sposobów polega na produkcji wodoru z rozkładu wody za pomocą energii słonecznej w ogniwach fotoelektrochemicznych (PEC) - informuje prof. Igor Iatsunskyi, który prowadzi badania nad napędem wodorowym w Centrum NanoBioMedycznym. - Zasada działania ogniw PEC jest bardzo zbliżona do idei fotowoltaicznych ogniw słonecznych, gdzie materiał półprzewodnikowy absorbuje światło słoneczne, wytwarza siłę elektromotoryczną. W ogniwach PEC przekształca on energię słoneczną w energię chemiczną - kontynuuje naukowiec. - Powstała para elektron-dziura reaguje z elektrolitem, co powoduje powstanie wodoru i tlenu. Energia słoneczna wydaje się mieć przyszłość np. w lotnictwie. Już dziś projektuje się i buduje samoloty “napędzane na słońce”. Na razie lot trwa kilkanaście minut, ale to są dopiero początki.

Eko nie zawsze znaczy ekologiczny. Na zdjęciu: farma fotowoltaiczna w USA, fot. Wikipedia

Jak dotąd nie ma sposobu wytwarzania energii, który pozbawiony byłby negatywnych skutków. Weźmy bioelektrownie wykorzystujące wyłącznie biomasę. Nie dość, że ich wydajność energetyczna stanowi ¾ wydajności węgla to emitują one podobną ilość dwutlenku węgla, co tradycyjne elektrownie. Poza tym część biomasy trzeba sprowadzać z zagranicy, bo w przepisach jest ściśle ustalone, ile zrębków leśnych, odpadów zbożowych oraz wierzby energetycznej elektrownia ma używać, a nie wszystkie te materiały w odpowiedniej ilości można znaleźć na miejscu. W ten sposób niszczy się przyrodę, a niewiele dostaje w zamian. - Energia powinna być pozyskiwana z wielu źródeł. Zwolennicy różnych teorii widzą tylko swój punkt widzenia, a trzeba patrzeć pragmatycznie i w sposób wyważony - uważa prof. Brycki.

 

Klimat ważny dla bogatszych

Nasze przekonania dotyczące ekologii zmieniają się w czasie. Ciekawym przykładem jest jakość powietrza. Na ten temat dużo mówiło i pisało się w latach 80. i początku 90. Powstawały poważne prace naukowe poświęcone negatywnemu oddziaływaniu zanieczyszczeń, zwłaszcza związków siarki. W Polsce temat zniknął z dyskusji publicznej około 1994-5 roku, kiedy problem częściowo rozwiązało wprowadzenie do przemysłu skuteczniejszych filtrów oraz likwidacja wielu fabryk stosujących przestarzałe technologie. W ostatnich latach temat powrócił. Dlaczego teraz? - Do końca nie wiemy. Istnieją mody, w tym również ekologiczne - mówi prof. Matczak. - Być może za 20 lat nikt nie będzie dyskutował o zmianie klimatu, bo znajdzie się coś bardziej atrakcyjnego.

Póki co na temat powietrza skażonego pyłem dużo się w Polsce dyskutuje. - Ale kontekst społeczny jest inny niż przed laty - kontynuuje socjolog. - W Krakowie zbadano ruch ludzi domagających się działań związanych z jakością powietrza. Okazało się, że są to osoby z klasy średniej, niekoniecznie najbardziej narażone na negatywne oddziaływania zanieczyszczonego powietrza, ale takie, które mają zaspokojone podstawowe potrzeby i teraz zaczęły zwracać uwagę na sprawę jakości środowiska. To byłoby zgodne z koncepcją amerykańskiego badacza Ronalda Ingleharta, który twierdzi, że jakość środowiska należy do wartości postmaterialnych. 

Według niego społeczeństwa biedne skupiają się na wartościach materialnych, pozwalających przetrwać. Jeśli ludzie czują się bezpiecznie, mają co jeść i gdzie mieszkać, zaczynają zwracać uwagę na potrzeby bardziej wyrafinowane. Jednym słowem, kiedy nie muszą martwić się, czy starczy im do pierwszego, wtedy zaczynają się zastanawiać, dlaczego chorują.

Badania Europejskiej Agencji Środowiska pokazują, że powietrze w krajach postkomunistycznych, takich jak Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Bułgaria jest bardziej zanieczyszczone niż w krajach „starej” Europy.

Nauka Ogólnouniwersyteckie Wydział Chemii Wydział Socjologii

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.