Wersja kontrastowa

Debata "Nonkonformizm i Kieślowski" w CK Zamek

Film „Przypadek” był punktem wyjścia do debaty na temat nonkonformizmu w twórczości i życiu Krzysztofa Kieślowskiego. Dyskusja zorganizowana z okazji 10-lecia Klubów „Tygodnika Powszechnego” poprzedziła seans  w Kinie Pałacowym w CK Zamek. 

W debacie wziął udział historyk prof. Paweł Stachowiak z WNPiD, specjalizujący się w historii najnowszej, filmoznawca prof. Mikołaj Jazdon z WFPiK oraz Katarzyna Surmiak-Domańska, autorka biografii reporterskiej reżysera („Kieślowski. Zbliżenie”), która wywołała na nowo dyskusję o jego twórczości.

W temat spotkania wprowadził widzów Damian Jankowski, najmłodszy redaktor czasopisma „Więź”. Zastąpił on ks. Adama Bonieckiego, redaktora-seniora „Tygodnika Powszechnego”, który z powodów osobistych szybciej musiał wrócić do Krakowa i nie mógł wziąć udziału w debacie. - „Przypadek” to film moim zdaniem wybitny przez to, że jest wieloznaczny i przez tę wieloznaczność broni się ponad 30 lat od premiery. Jest taki, jak cała twórczość Kieślowskiego: rozpięty między pesymizmem a nadzieją, między zaangażowaniem społecznym a metafizyką. Osią filmu jest tytułowy przypadek czyli to, czy główny bohater Witek Długosz zdąży na pociąg z Łodzi do Warszawy. Są trzy warianty tej historii. Przypadek nie zwalnia Witka z tego, żeby być przyzwoitym człowiekiem, stara się być takim w każdej z opowieści. Życie jest cudem, w które wpisane jest rozczarowanie, u Kieślowskiego nie jest absurdem, ale tajemnicą.

Na wieczorny seans wybrano akurat "Przypadek", bo główny bohater filmu, choć mieszkał w Łodzi i Warszawie był rodowitym poznaniakiem - urodził się 27 czerwca 1956 roku w dramatycznych okolicznościach Poznańskiego Czerwca. Jego ojciec, robotnik, strajkował w fabryce Cegielskiego. Witka poznajemy w momencie wkraczania w dorosłe życia. Prof. Jazdon przytoczył słowa prof. Franceski Parmegiani z Nowego Jorku, współautorki książki o twórczości Kieślowskiego, którą poprosił o komentarz: - „Przypadek” stawia pytania dotyczące współczesnej historii politycznej i kulturowej Polski i Europy. Rodzi pytanie, w jaki sposób jednostka radzi sobie ze swoją wolnością w chwili, gdy znikają lub już nie działają rodzinne oczekiwania i obowiązki, gdy nachodzi pora wyborów wpływających na relacje z sobą i innymi. Film pozostał przekonującym i silnie oddziałującym na odbiorcę komentarzem na temat natury i form indywidualnego zaangażowania społecznego i podejmowania zobowiązań w obliczu kontrastujących ze sobą systemów wiary – świeckich lub religijnych oraz samonapędzających się instytucji władzy.

Czytaj też: Debata „Język i demokracja” w Zamku

Katarzyna Surmiak-Domańska uważa, że sam Kieślowski zdecydowanie był nonkonformistą. - Posiadał dar, którego większość z nas może mu zazdrościć – był prawie zupełnie pozbawiony lęku o to, co pomyślą o nim inni. - Sami decydował o swoim losie nie oglądał się na innych. Większość osób stara się podejmować decyzję, które są akceptowane, nie zmienią ich status quo w środowisku. Kieślowski miał wyjątkową osobowość, sam formował grupy wokół siebie, ludzie lgnęli do niego i zabiegali o uznanie, sympatię, akceptację. Był niezależny, tę postawę utrzymywał nawet wtedy, kiedy wokół niego zrobiło się pusto. Był taki czas, kiedy Kieślowski był guru i wszyscy go kochali, ale też był czas, kiedy przez swoje decyzje odbiegające od decyzji podejmowanych w jego najbliższym środowisku stał się wyobcowany.

Prof. Stachowiak wyjaśnił okoliczności ostracyzmu, który dotknął reżysera. – „Przypadek” jest mocno zakorzeniony w konkretnej epoce. Został nakręcony w roku 1981 roku w czasie karnawału Solidarności. W znaczeniu historycznym możemy uznać go za wypowiedź nonkomformisty w czasach, kiedy wymagana była pewnego rodzaju jednoznaczność. Był to czas niesłychanej ekstazy, ale też wymagano od nas żebyśmy się twardo opowiedzieli, gdzie jesteśmy, z kim sympatyzujemy. Ten film jest inny. Pokazuje coś, co na tamte czasy było niepopularne. Witek Długosz jest człowiekiem, który w każdej z trzech historii postępuje uczciwie, bez względu na to, czy jest działaczem partyjnym, opozycjonistą, czy człowiekiem, który chce normalnie żyć jako ojciec rodziny i dobry lekarz. To był przekaz który szedł wbrew oczekiwaniom i uczuciom wielu osób. Reżyser wykazał się wtedy wielkim nonkonformizmem w stosunku do oczekiwań społecznych i być może drogo go to kosztowało.

Prof. Jazdon zgodził się, że reżyser zapłacił wysoką cenę za swoją postawę. -  Z jednej strony był stosunek otoczenia filmowego, z drugiej kilkuletnie opóźnienie w emisji filmu. Film wszedł na ekrany w zupełnie innej epoce niż był nakręcony – dopiero w 1987 roku.

Profesor przeczytał wspomnienie Violetty Bul, asystentki reżysera przy realizacji obrazu: - Postprodukcję kończyliśmy, kiedy ogłosili stan wojenny. Film od początku został skierowany na półki, miał być zniszczony, a na pewno nigdy nie miał być w kinach. Premiery właściwie nie było. „Przypadek” zaczęto pokazywać w niektórych kinach w 1987 roku z tytułem w gazetach – wszystkie seanse zarezerwowane. I jakoś dziwnie ludzie kupowali bilety na te zarezerwowane seanse.

W dniu poświęconym Kieślowskiemu, oprócz wieczornego seansu i debaty odbyło się również inne wydarzenie mu dedykowane – dyskusja nad biografią reżysera autorstwa Katarzyny Surmiak-Domańskiej w Collegium Minus. Spotkanie poprowadził dr Jakub Jakubowski z UAM.

Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej Wydział Nauk Politycznych i Dziennikarstwa

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.