Wersja kontrastowa

Prof. Szymon Ossowski. Musimy szukać źródła informacji

prof. Szymon Ossowski Fot. Adrian Wykrota
prof. Szymon Ossowski Fot. Adrian Wykrota

W dzisiejszych czasach przezywamy dwie wojny – fizyczną i w cyberprzestrzeni. Jak ustrzec się przed tą drugą? O tym z prof. Szymonem Ossowskim z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM rozmawia Jagoda Haloszka.

 

Mamy już Biologiczną Bzdurę Roku. A gdyby tak stworzyć ranking na dezinformację roku? To co by się tam znalazło?

Problem w tym, że coraz częściej nie jesteśmy w stanie w 100% ocenić, czy dana informacja jest prawdziwa, czy nie. Dezinformacja wykorzystywana jest przez wszystkie strony i to w każdym konflikcie. To, co się dzieje w związku z napaścią na Ukrainę, pokazuje, że działania dezinformacyjne są skuteczne, czego sam doświadczyłem, jadąc samochodem 24 lutego i obserwując kolejki do stacji benzynowych. Kilka dni później na skutek akcji dezinformacyjnej wobec uchodźców pobito w Przemyślu troje cudzoziemców. Gdyby patrzeć wstecz, to moim zdaniem największe przykłady dezinformacji dotyczyły COVID-19 i ruchu antyszczepionkowego. Co ciekawe, często profile ruchów antyszczepionkowych powielają fałszywe informacje o konflikcie w Ukrainie. Tutaj trzeba podkreślić, że obecnie najczęstszym źródłem sytuacji kryzysowych dla firm, instytucji i innych organizacji są właśnie fake newsy, a za chwilę będą prawdopodobnie deepfake. Dzisiejsza technologia jest tak zaawansowana, że coraz częściej nie jesteśmy w stanie zweryfikować nie tylko prawdziwości informacji, które czytamy, ale nawet zdjęć czy filmów, które widzimy. Niedługo może dojść do tego, że będzie można stworzyć fake wypowiedź polityka, wyemitować ją w mediach społecznościowych, a odbiorcy nie będą w stanie ocenić, czy jest autentyczna. Nie będą w stanie rozpoznać, czy jest to wypowiedź prawdziwego polityka czy deepfake. I to będzie mogło mieć wpływ na wynik wyborów.

 

To  jak znaleźć tę prawdę?

Próbować uczyć się sposobów weryfikacji informacji i źródeł. Poza tym pozostaje to, co od lat, czyli wiedza i zrozumienie istoty dezinformacji. Niedawno czytałem wpisy z jakiegoś konta, że w zasadzie Ukraina jest winna sama sobie, ponieważ po rozpadzie ZSRR za dużo chciała zyskać. I to można zweryfikować wiedzą historyczną. Niezwykle istotne jest sprawdzenie źródeł informacji. W czasach, gdy dominowały media tradycyjne, to dziennikarze byli za to odpowiedzialni. Dzisiaj musimy to robić na własną rękę. Poza tym potrzeba aktywnych działań firm Big Tech (Google, Facebook, Apple, Amazon, Microsoft), które dostarczając platform, muszą dbać o ich zawartość. A władze demokratycznych państw powinny to skutecznie egzekwować.

Gdzie szukamy tych informacji?

Coraz większe znaczenie mają na szczęście portale informacyjne, cieszące się zaufaniem młodych  odbiorców i powoli wypierające media społecznościowe. Oczywiście, każdy z nich jest redakcją i ma swoją linię programową. Jednak wydaje się, że właśnie tam ta informacja ma szansę być zweryfikowana przez dziennikarzy. Starsi ludzie szukają nadal informacji głównie w telewizji. Moi studenci już raczej z telewizora nie korzystają, więc będą szukać informacji w sieci. Ważne, żeby to były informacje sprawdzone przez redakcje internetowe. Dlatego w dzisiejszych czasach dziennikarz musi także umieć wykorzystywać nowe technologie.

 

Czy rosyjska dezinformacja ma na celu skłócenie Polaków i Ukraińców?

Każdy zna powiedzenie, że pierwszą ofiarą wojny jest prawda. Jednak Ukraina wygrywa tę wojnę informacyjną na różnych polach, czego najlepszym przykładem są świetne przemówienia prezydenta tego kraju, publikowane w mediach społecznościowych. Nagle polityk-komik stał się przywódcą narodu, umiejącym skutecznie wykorzystywać media. Jeśli chodzi o kwestię dezinformacji, Rosja póki co skutecznie cenzuruje informację wewnątrz państwa, bo na zewnątrz oczywiście może próbować, ale jest tu bez szans. Przecież w Rosji nie ma wolności prasy, wolnych mediów. Ostatnie redakcje zostały zamknięte po ataku na Ukrainę Jednakże dla Putina, żeby utrzymać władzę,  najważniejsze jest opanowanie informacji wewnątrz kraju, dlatego ogranicza dostęp Rosjanom do mediów społecznościowych. Pytanie tylko – czy to mu się uda w dłuższej perspektywie, czy władze Rosji potrafią na przykład poradzić sobie z VPN (Virtual Private Network). Jeśli chodzi o skłócenie dwóch narodów, to oczywiście również podejmowane są takie działania. Przykładem może być informacja, o tym, że ukraińskie dzieci mają dostać 500+, przez co może zabraknąć pieniędzy dla polskich. Rosja odnosi pewne sukcesy w dezinformacji, jednak  polityka informacyjna Ukrainy jest skuteczniejsza, zjednoczyła podzielony dotychczas Zachód, zarówno polityków jak i zwykłych obywateli. Można zatem powiedzieć, że Rosja przynajmniej wojnę informacyjną na pewno przegra. Oby nie tylko tę.

 

Czytaj też:Hattrick mediów studenckich UAM

Nauka Wydział Nauk Politycznych i Dziennikarstwa

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.