Wersja kontrastowa

Prof. Rutkiewicz-Hanczewska. Połowa świata nie mówi...

Fot. Adrian Wykrota
Fot. Adrian Wykrota

- Tylko nie rozmawiajmy o seplenieniu. Ludziom często wydaje się, że skoro jestem logopedą, to zajmuję się wadami wymowy. To szczyt góry lodowej rodzaj wady artykulacyjnej, którą bardzo często nie mam szansy się zająć, ponieważ moi podopieczni na początku terapii w większości są niemi i w ich wypadku walczymy o każde słowo. Jakość artykulacji jest na tym etapie terapii wtórna. Dlatego po całym dniu pracy, czasem mam wrażenie, że połowa świata nie mówi.

 

 

Prof. UAM Małgorzata Rutkiewicz-Hanczewska, jest językoznawcą i kierownikiem specjalności logopedycznej na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej UAM oraz neurologopedą w Klinice Neurologii i Chorób Naczyniowych Układu Nerwowego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Jest też terapeutką, a w opinii rodziców „ostatnią deską ratunku”. To u niej pomoc otrzymują dzieci z najpoważniejszymi zaburzeniami językowymi.   

 

Czy każde dziecko będzie mówić?  

Każdy człowiek dąży do tego, aby uzewnętrznić, co mu w duszy gra, choć, aby to zrozumieć, musimy odróżnić funkcje językowe od funkcji komunikacyjnych. W Poznańskim Centrum Superkomputerowo-Sieciowym przeprowadzono bardzo ciekawy eksperyment z udziałem dzieci autystycznych. Badania prowadził Waldemar Jęśko z Politechniki Poznańskiej.  Naukowcy próbowali „nauczyć” sztuczną inteligencję rozpoznawania wokalizacji u dzieci niemówiących, autystycznych. Dzieci z autyzmem, chociaż nie mówią, to komunikują, czyli sygnalizują swoje potrzeby. Poprzez wokalizację oznajmiają, że „jest im zimno”, „chce im się pić”, itd. Czyli mają swój „język”, problem w tym, że my go nie rozumiemy. Każdy dąży do tego, aby komunikować się, a jeśli tego nie robi, to znaczy, że jego układ nerwowy działa nieprawidłowo.

I wtedy wkracza pani. Jak często w gabinecie styka się pani z takimi dziećmi?   

Często. Zwykle diagnozujemy prosty opóźniony rozwój mowy, nazywany też samoistnym opóźnionym rozwojem mowy. Dotyka on dzieci w okolicach 3. roku życia. Przy odrobinie zaangażowania ze strony rodziców i naszym wsparciu - myślę tu o logopedach -  te dzieci mniej więcej do 4-5 roku życia są w stanie dogonić swoich rówieśników. Aby nie było tak różowo, rodzicom w takiej sytuacji mówimy: dziecko rozwinęło mowę, ale znajduje się w grupie ryzyka i jest zagrożone dysleksją. Mamy też drugą grupę dzieci z deficytem, który nazywamy złożonym opóźnionym rozwojem mowy, tj. niesamoistnym opóźnionym rozwojem mowy. To właśnie słynna afazja rozwojowa. Niestety, w odniesieniu do tej grupy zaburzeń mamy wielki bałagan terminologiczny, w którym często gubią się zarówno rodzice, jak i sami logopedzi. Jedni nazywają to zjawisko alalią, inni afazją dziecięcą, afazją rozwojową. Na domiar dochodzi jeszcze najnowszy termin - SLI (Specific Language Impairment) - specyficzne zaburzenie językowe. W zależności od tego, jaką dyscyplinę reprezentuje badacz, w użyciu są różne wymienione nazwy. W literaturze naukowej pojawiło się ostatnio kolejne określenie - DLD (Developmental Language Disorder) czyli rozwojowe zaburzenie językowe. DLD jest pojęciem szerszym niż SLI, bo obejmuje nie tylko czystą afazję, ale również zaburzenia językowe współtowarzyszące takim biomedycznym jednostkom jak np. zespół Downa czy spektrum autyzmu.

 

W swoim gabinecie stosuje pani terapię Metodą Krakowską.  Co to takiego jest?

Preferuję tę metodę, ponieważ odpowiada na potrzeby wszystkich dzieci, zarówno tych z SLI, jak i ze spektrum autyzmu, czy z chorobami genetycznymi. Opracowała ją prof. Jagoda Cieszyńska z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, opierając się na badaniach neurobiologicznych funkcjonowania mózgu i mózgowych ośrodków językowych. W największym skrócie, obejmuje ona stymulację polimodalną, polegającą na terapii funkcji słuchowych i wzrokowych, a także terapii pamięci i myślenia przyczynowo-skutkowego, sekwencyjnego, zdolności odkrywania reguł. Bo czym jest umiejętność nabycia języka? Kiedy mały człowiek rozbija bank tj. zaczyna mówić? Wówczas, kiedy odkryje regułę. Zatem w terapii zaczynamy od stymulacji zdolności dekodowania reguł, ich odkrywania, zauważania. Podstawową regułą w terapii dzieci niemówiących jest umiejętność zauważenia zasady „taki sam”. W wielkim skrócie i uproszczeniu, na początku terapii układamy przed dzieckiem serię obrazków i prosimy, aby dobrało je w pary: „taki tu, taki tu”, tj. „taki sam, taki sam”.

Tradycyjne metody pracy z dziećmi z zaburzeniami języka polegały dotychczas na wykorzystywaniu głównie funkcji słuchowych, czyli powtarzaniu. Ale pomyślmy: skoro dziecko ma już 4 lata, żyje w rodzinie, w której jest mama, tata, rodzeństwo, dziadkowie i nie mówi, to znaczy, że ścieżka słuchowa jest wadliwa i tą drogą nasze dziecko szybko nie nabędzie umiejętności językowych. Musimy wybrać inną, dodatkową ścieżkę.  W Metodzie Krakowskiej bardzo ważna jest symultaniczno-sekwencyjna nauka czytania sylabami. Czyli - uwaga - dziecko z afazją rozwojową w terapii Metodą Krakowską uczy się mowy bardzo często wychodząc od języka pisanego, to dzięki niemu zaczyna mówić.

Czy zaburzenia mowy są częstym zjawiskiem? Jaki procent dzieci ma taki problem?

Epidemiologia tego zaburzenia jest zaskakująca. Generalnie podaje się, że na świecie, przy bardzo restrykcyjnych metodach diagnozowania, ok. 5-7% dzieci zmaga się z SLI. Jeśli pod uwagę weźmiemy nieco szersze kryteria, dopuszczające niższy poziom IQ niewerbalnego badanych, wówczas możemy powiedzieć, że ten problem dotyka 11% populacji. Jeśli zatem wyobrazimy sobie 30-osobową klasę, to według statystyk dwoje dzieci w tej klasie ma afazję rozwojową. Kiedy na zajęciach pytam swoich studentów lub na szkoleniach nauczycieli: czy państwo zetknęli się już z dzieckiem z afazją (SLI), często słyszę odpowiedź, że nie.

Jak to jest możliwe? Gdzie podziewają się te dzieci?

Wyjaśnienia tej zagadki są dwa. Najczęściej otrzymują one orzeczenie o dysleksji, mimo że ich podstawowym deficytem nie jest trudność w pisaniu czy czytaniu, ale systemowe zaburzenia na poziomie języka. Te dzieci w szkole mają problemy z rozumieniem pytań, konstruowaniem zdań, z odmianą wyrazów, z nazywaniem, z kinestezją artykulacyjną – a nauczanie przecież oparte jest na słowie tak pisanym, jak i mówionym. A druga próba wyjaśnienia - dzieci z afazją (SLI), zwłaszcza jej głębszym stopniem, trafiają do szkół specjalnych. I to też jest niefortunne rozwiązanie, bo afazja nie jest upośledzeniem umysłowym, tylko zaburzeniem na poziomie języka, któremu także towarzyszą obniżone umiejętności niewerbalne. Dzieci z SLI mają bardzo ograniczoną pojemność pamięci roboczej, zaburzenia koncentracji, uwagi, a także problemy z zachowaniem. Dodatkowo w szkole zwykle panuje hałas, który dzieciom z afazją nie pomaga, ponieważ co drugie z nich ma zaburzenia centralnego przetwarzania słuchowego (tzw. APD), które utrudnia im rozumienie języka w hałasie, w szumie.

 

zob. też: Dr Aneta Wojciechowska. Życie w spektrum

 

Dotychczas rozmawialiśmy o dzieciach, ale wiem, że pracuje pani również z osobami starszymi, po udarach. Jak w tym wypadku wygląda epidemiologia?  

Uściślijmy najpierw. U dorosłych zaburzenie związane z afazją ma charakter nabyty, nie rozwojowy, może być następstwem choroby onkologicznej, urazu, zatrucia -  lub udaru  właśnie. Oddając pani sprawiedliwość, ta ostatnia grupa jest najliczniejsza. Epidemiologia w tym wypadku również jest szokująca. Około 30% osób po udarach cierpi na afazję. W Polsce rocznie mamy od 65 000 do 80 000 udarów. Jeśli nawet uśrednimy tę liczbę, to 30% z niej daje nam prawie 20 000 osób rocznie, które zmagają się z afazją, z zaburzeniami języka. To jest liczba mieszkańców takich miasteczek, jak np. Chodzież, Szamotuły czy Oborniki. 

Co dzieje się z tymi ludźmi?

Zaczynałam swoją pracę w 2010 roku na Oddziale Neurologii i Chorób Naczyniowych Układu Nerwowego w Szpitalu MSWiA. Niestety, muszę powiedzieć, że jest to nadal jedna z najgorzej zaopiekowanych grup pacjentów. Brakuje przede wszystkim specjalistów, którzy byliby w stanie zająć się terapią. W Poznaniu, jako jeden z niewielu w Polsce, działa Klub Afatyka przy Stowarzyszeniu Afazja. Pracujemy w bardzo trudnych warunkach. Wynajmujemy w Klubie Seniora na Osiedlu Batorego jedno maleńkie pomieszczenie, w którym symultanicznie prowadzimy terapię z dwiema grupami chorych z afazją. Nie muszę pani mówić, że to nie powinno tak wyglądać. Oczywiście staramy się o granty, występujemy jako stowarzyszenie z wnioskami do różnych instytucji, ale to, co uda nam się wywalczyć, cały czas jest kroplą w morzu potrzeb. Powinniśmy wiedzieć i pamiętać, że afazja spycha ludzi w dół drabiny społecznej, w tym zawodowej, odbiera im ich dotychczasowe życie, o które trzeba na powrót z logopedą i rodziną walczyć. Warto, aby to wybrzmiało na końcu tego wywiadu.

 

Nauka Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.