Wersja kontrastowa

Prof. Aleksandra Lis-Plesińska. Miasta przyszłości

Fot. A. Wykrota
Fot. A. Wykrota

Prof. Aleksandra Lis-Plesińska z Instytutu Antropologii i Etnologii zgodziła się opowiedzieć  nam o miastach przyszłości. Zrobiła to w dość oryginalny sposób. 

 

Czy muszę dziś wyjść z domu?” – to być może pierwsze pytanie, które po przebudzeniu zada sobie mieszkanka miasta przyszłości. Szybki przegląd zadań zaplanowanych na dzisiaj: Muszę iść na spacer, a właściwie to chcę przebiec się po parku, tak dla relaksu, dla zdrowia. Mogę to zrobić po tym, jak dzieci odjadą do szkoły. Mąż będzie wtedy miał to swoje bardzo ważne spotkanie online. Tak, dzieci same odjadą do szkoły, bo mamy abonament na autonomiczną taksówkę. To małe, zgrabne, kolorowe autko zna nasz rozkład dnia, zawsze jest punktualne, fantastycznie potrafi zaplanować dojazd. Dzieci bardzo je lubią, bo auto z nimi rozmawia. Czasem słyszę, jak wsiadając, zadają mu niestosowne pytania – auto wtedy się rumieni i proponuje piosenkę. No cóż, to tylko dzieci. Poczekam tylko, aż wychowawczyni prześle mi ich zdjęcie zaraz po odebraniu przy szkolnej bramie. To tylko dla pewności, mam też przecież stały raport o ich lokalizacji na moim smartfonie. Wtedy pójdę pobiegać. W naszej dzielnicy powietrze jest całkiem dobre. Tylko czasem zimą nawieje smogu z obrzeży miasta, z dzielnic biedy na północy, ale wówczas dostaję powiadomienie na smartfona – alert od miasta. Wtedy nici z biegania, ale jest jeszcze siłownia i basen w naszym apartamentowcu – tam zawsze można spotkać kogoś miłego, porozmawiać. Miasto dba o tych, którzy płacą podatki, informuje nas nie tylko o jakości powietrza – mamy też zniżki na transport publiczny. Ale kto chciałby jeździć zatłoczonymi autobusami czy tramwajami, nie da się w nich nawet spokojnie maila przeczytać. Autonomiczna taksówka wygrywa – takie mobilne biuro na wynajem. Czasem nawet lubię postać w korku, mam wtedy chwilę dla siebie, pogapię się na miasto. Centrum bardzo wyładniało. Lubię zwłaszcza te gładkie, lśniące powierzchnie dachów i nasłonecznionych ścian. W ostatnich latach miasto mocno zainwestowało w energię ze słońca, jest pięknie i nie ma już dymu z kominów. Jednak korki zdarzają się rzadko. To znaczy są, ale nie dla autonomicznych taksówek – one mają pierwszeństwo, bo nie trują, nie powodują kolizji i są bardzo ciche. To bardzo inteligentne pojazdy. Muszą ustąpić jedynie autobusom elektrycznym i wodorowym, bo miasto nadal uparcie promuje transport publiczny. Pobiegam, popracuję, obiad zjemy, jak dzieci wrócą. Lubię ciekawe produkty z naszych dzielnicowych sklepików. Coś lokalnego, coś egzotycznego, taki zdrowy miks. Zawsze jest to oferta niespodzianka. No, może nie całkiem niespodzianka. Apka, której używam, szybko zrozumiała nasze smakowe preferencje. Zamówienie z dowozem, wszystko świeże. Wybieram dowóz rowerem cargo, elektrycznym. Zawsze daję napiwek, aplikacją, ma się rozumieć. Nie znam doręczycieli, ale właścicieli sklepików znamy bardzo dobrze. Pracujemy z mężem tylko cztery dni w tygodniu. W środy bierzemy sobie wolne i wtedy idziemy na spacer po naszej dzielnicy i dalej do centrum. Czasem jedziemy rowerem, ruch to zdrowie. Sklepiki, restauracje, kino, koncert, czasem wystawa. Bardzo lubimy nasze środy w sąsiedztwie. Środa to taka nasza mała sobota. Alert. Na północy znów jakieś zamieszki. Miasto informuje, żeby wyjeżdżać  południową obwodnicą. Na północy zawsze jest niespokojnie. Ostatnio palili opony tych swoich starych diesli, bo nie mogą nimi wjechać do centrum. Poczekali na północny wiatr, żeby całe miasto czuło woń ich frustracji. To ich najskuteczniejsza broń: truć nasze czyste centrum i spokojne, zamożne dzielnice. Wtedy nici z dzielnicowej środy, siedzimy w domach tak jak w poniedziałek, wtorek, czwartek i połowę piątku – piątek to czasem taka nasza mała niedziela. Tam na północy mają transport publiczny, mają hulajnogi, mają rowery, są mobilni – chyba – a ciągle im mało i ciągle trują. Zimą palą w piecach czym popadnie – te stare nawyki. Inwestycje w energetykę słoneczną wymagały przebudowy sieci elektroenergetycznej miasta, inteligentnej sieci, infrastruktura do ładowania pojazdów elektrycznych pochłonęła miliardy złotych i miasto musiało zrezygnować z ocieplenia budynków w północnych dzielnicach. Ale czy oni płacą podatki? To jest wielka szara strefa, szara i brudna. Trudno tam cokolwiek zorganizować. Dobrze, że chociaż mają smartfony i internet – to prawo każdego obywatela w naszym kraju. Już coraz lepiej miastu udaje się przewidzieć kolejne protesty i zamieszki. Wszystko po to, żeby nas chronić. Odkąd sztuczna inteligencja opanowała większość prostych zawodów, mieszkańcy północy musieli poszukać pracy w hubach przeładunkowych i fabrykach. Siła ludzkich mięśni jest nadal tańsza od siły maszyn. Tylko najtęższe i najbardziej twórcze umysły nie dają się jeszcze zastąpić sztucznej inteligencji. Mięśniami pracuje się nawet siedem dni w tygodniu, umysłem maksymalnie cztery. Nasze miasto jest naprawdę piękne – nawet ta brzydka północ jest do zniesienia, rzadko o niej myślimy. W centrum jest bezpiecznie, ulice jasno oświetlone, ale nie marnujemy energii, nawet tej odnawialnej. Światła zapalają się po zachodzie słońca i przyciemniają między drugą a piątą w nocy. Wtedy miasto śpi – może poza północą. W centrum wszelkie usterki szybko są usuwane i jest bardzo zielono. Zbieramy deszczówkę i podlewamy nią drzewa, trawniki, łąki. Ostatnio przybyło w centrum pszczół, a miasto postawiło pasieki w kilku parkach. Jest cicho i spokojnie. Czasem trudno odróżnić pszczołę od auta, nawet śmieciarki są ciche. Zresztą śmieci jest naprawdę mało. Nasze miasto jest naprawdę piękne. Pójdę pobiegać w parku.

zob. tez Prof. Vetulani. Sztuczna inteligencja – groźba czy nadzieja?

 

Nauka Wydział Antropologii i Kulturoznawstwa

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.