Wersja kontrastowa

Pandemia – stan nadzwyczajny

Fot. Adrian Wykrota
Fot. Adrian Wykrota

Dlaczego w czasie pandemii należy zachować dystans społeczny? Jakie zagrożenia niesie dla społeczeństwa epidemia? Jak daleko mogą sięgać ograniczenia, mające na celu przezwyciężenie stanu wyjątkowego? Na nurtujące wielu pytania, odpowiada prof. Piotr Matczak z Wydziału Socjologii UAM.

 

Social distancing – po co nam to?

Zachowanie dystansu, rozumianego fizycznie i społecznie, jest - w przypadku chorób, które można przekazać np. kropelkowo - kluczowe dla kontroli rozprzestrzeniania się epidemii. We współczesnych społeczeństwach zachowanie dystansu jest trudne. Jest to trudne nawet w Polsce, choć mamy dość niską gęstość zaludnienia na tle krajów takich jak Wielka Brytania, czy kraje Beneluksu. Duża część populacji jest skoncentrowana w miastach, gdzie kontakty społeczne są zagęszczone. Co więcej, koncentracja ludzi i kapitału uznawana jest za czynnik prorozwojowy. Od czasu przełomowego artykułu Marka Granovettera pod tytułem The Strength of weak ties, uznaje się, że luźne kontakty społeczne są pomocne przy poszukiwaniu pracy, zdobywaniu informacji. Możliwość dotarcia do znajomych naszych znajomych przyczynia się do naszego dobrobytu. Te relacje są bardzo korzystne w życiu społecznym i ekonomicznym, bardziej niż silne relacje, obecne głównie życiu rodzinnym i sąsiedzkim. Epidemia przynosi dramatyczne odwrócenie tej logiki. Sieci społeczne okazują się źródłem zagrożenia. Zachowanie dystansu okazuje się niezbędne. Oznacza ono jednak odcięcie się od sieci społecznych, a to pociąga za sobą „zamrożenie” dużej części aktywności ekonomicznej, kulturalnej, edukacyjnej itd. Pozostają, w takiej sytuacji, sieci „silne”, rodzinne. Pokazuje to, że jest coś na rzeczy w stwierdzeniu Gary Beckera, laureata nagrody Nobla z ekonomii, że rodzina to najsprawniejsza instytucja ubezpieczeniowa, jaką ludzkość wymyśliła.

Dystans społeczny na poziomie mikro jest regulowany kulturowo. Przykładowo, w europejskim kręgu kulturowym witamy się przez podanie ręki. Złamanie tego zwyczaju jest odbierane jako zachowanie nieprzyjazne. Z tego powodu konieczność utrzymywania dystansu społecznego stanowi czynnik poważnie wpływający na kształt naszego życia społecznego i nasze nawykowe zachowania. Gdyby epidemia miała trwać dłużej, wymóg utrzymania izolacji doprowadzi zapewne do wytworzenia zupełnie nowej równowagi społecznej. Trzeba zauważyć, że poszczególne społeczeństwa są rozmaicie do tego przygotowane. Można postawić tezę, że społeczeństwom azjatyckim będzie łatwiej. Kultura dbałości o dobro wspólne powodowała, że Japończycy nosili maseczki nawet przy zwykłej grypie. Poza tym przywitanie w krajach azjatyckich nie wymaga zwykle podania ręki.

Warto zauważyć, że w przypadku koronawirusa zachowanie dystansu jest pożądane. Zupełnie odwrotnie jest w przypadku innego zagrożenia - fal upałów. Podczas wysokich temperatur, latem 2003 roku zmarło we Francji około 15 tysięcy osóbOkazało się, że - statystycznie - umierały osoby starsze, mieszkające na najwyższych piętrach kamienic i samotne. Część zmarłych odkrywano w mieszkaniach, kilka dni po śmierci. W efekcie obecnie częścią alertów ogłaszanych podczas fal upałów w wielu krajach (choć nie w Polsce - mamy to szczęście, że u nas nie jest to śmiertelne zagrożenie) jest zalecenie, by dzieci dzwoniły do swoich samotnie mieszkających rodziców, zaś mieszkańcy domów powinni odwiedzić swoich starszych sąsiadów. W tym przypadku sieci społeczne są ratunkiem, nie zaś zagrożeniem, jak w przypadku epidemii.

 

Cały artykuł dostępny na amu.edu.pl

Nauka Wydział Socjologii

Ten serwis używa plików "cookies" zgodnie z polityką prywatności UAM.

Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza jej akceptację.